Nawet 10-procentowej podwyżki płac i comiesięcznej premii w wysokości 6 proc. zasadniczego uposażenia żądają dla pracowników Zakładów Chemicznych Police tamtejsze organizacje związkowe. 29 stycznia przedstawiciele załogi rozmawiali z zarządem. Pierwsza tura negocjacji nie przyniosła rozstrzygnięć. Kolejne spotkanie zaplanowano na dzisiaj.
Załoga Polic chce wzrostu płac i premii, choć w 2006 r. spółka zanotowała najwyższą w swej historii stratę netto. Według szacunków analityków z Domu Maklerskiego PKO BP, może to być nawet 100 mln zł. W myśl podpisanego w 2003 r. układu zbiorowego, jeśli firma notuje ujemny wynik finansowy, premia nie jest wypłacana. - Trzeba jednak jakoś motywować ludzi - uzasadnia żądania związków Jerzy Gośliński, przewodniczący OPZZ w Policach. Według niego, nawet takie podwyżki i premie, jakich chcą związkowcy, nie będą dużym obciążeniem dla spółki, ponieważ płace i tak stanowią zaledwie około 8 proc. ogólnych kosztów funkcjonowania firmy (według zarządu przedsiębiorstwa - ok. 10 proc.).
Dodaje, że zgodnie z ustawą o negocjacyjnym kształtowaniu wynagrodzeń, na wypracowanie porozumienia związki i pracodawca mają czas do końca lutego. - Jeśli w tym terminie nie uda nam się dojść do żadnych ustaleń, nie mogę wykluczyć, że wejdziemy w spór zbiorowy - deklaruje Jerzy Gośliński.
Na razie zarząd polickiej firmy nie przedstawił stronie związkowej swoich propozycji. Ma to zrobić dzisiaj. Jeszcze przed pierwszą turą rozmów w piśmie skierowanym do organizacji związkowych zwrócił jednak uwagę, że spółka znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Przywołał również jeden z artykułów wspomnianej wyżej ustawy, który mówi, że ?ewentualne porozumienie w sprawie zmian wynagrodzeń powinno u-względniać sytuację i możliwości finansowe przedsiębiorcy".
Zeszłoroczne podwyżki płac w Policach mieściły się w granicach 3,5 proc., czyli propozycji Komisji Trójstronnej. Do połowy roku zakłady wypłacały też pracownikom 6-procentową premię.