W piątek rynek europejski zelektryzowała informacja o zabiegach grupy inwestorów instytucjonalnych ABN Amro. Według włoskiej gazety "Finanza e Mercati" (Finanse i Rynek), namawiają oni kierownictwo UniCredit, właściciela m.in. Pekao i BPH, do przejęcia holenderskiego banku. Gdyby doszło do takiej transakcji, zagrożona zostałaby pozycja brytyjskiego HSBC, lidera europejskiego sektora bankowego.
Niezadowoleni akcjonariusze
Część udziałowców ABN Amro jest niezadowolona ze strategii tej instytucji. Uważają, że jest nazbyt rozproszona. Holenderski potentat ma 4500 oddziałów w 53 krajach.
W IV kwartale ubiegłego roku zysk netto ABN Amro wzrósł 4,9 proc., do 1,36 miliarda euro. Głównie dzięki sprzedaży aktywów. Rijkman Groenink, dyrektor generalny ABN AMRO, obiecał, że w tym roku akcjonariusze mogą liczyć, że zysk na akcję wyniesie co najmniej 2,30 euro wobec 2,02 euro za 2006 r. Ma ich też skusić zwiększenie funduszy na wykup własnych akcji (buy back) o miliard euro.
- Ubiegły rok był okresem przekształceń - ocenia Ronald van Wanrooij, analityk domu maklerskiego Van Lanschot Bankiers. Instytucja ta zaleca inwestorom giełdowym akumulowanie akcji ABN AMRO. Uważa, że amsterdamski bank powinien mieć szansę pokazania, że jest w stanie osiągnąć korzyści ze zmian przeprowadzonych w 2006 r.