Od dołka z drugiej połowy stycznia ceny towarów, mierzone indeksem CRB Futures, wzrosły średnio o około 6 proc. Niemal wyłącznie za sprawą surowców energetycznych. Na rynku ropy naftowej znów rządzą kupujący. W piątek w Nowym Jorku wywindowali notowania surowca do niemal 60 USD za baryłkę. Sprzyjały im okoliczności: problemy z instalacjami naftowymi Kalifornii, wzrost napięcia na linii USA-Iran i spadek temperatur na półkuli północnej. Z podobnych powodów drożały też w ostatnich dniach gaz ziemny i pochodne ropy - olej opałowy i benzyna.
Wczoraj, po opublikowaniu w "Wall Street Journal" wypowiedzi ministra ds. ropy z Arabii Saudyjskiej Ali Al-Naimiego, który zapewnił, że jego kraj nie będzie naciskać na dalsze ograniczenia produkcji surowca przez OPEC, surowce energetyczne były liderami spadków (w Nowym Jorku ropa staniała do 58,9 USD). Nie zmienia to faktu, że ostatnio notowania surowców energetycznych pną się w górę najszybciej. Gaz ziemny zdrożał od 18 stycznia prawie o 18 proc., ropa i benzyna o 14 proc., a olej opałowy o 13 proc. Wśród innych towarów największe zmiany obserwowano w tym czasie na rynku srebra - wzrost cen wyniósł jednak tylko 8,5 proc.
Wczoraj wśród składników CRB Futures spadły też m.in. notowania złota, które w piątek osiągnęły poziom najwyższy od ośmiu miesięcy. Za uncję płacono po 664,1 USD, prawie o 3 USD mniej niż na
zamknięciu poprzedniej sesji. Staniało złoto i zboża, a cały wskaźnik CRB Futures stracił 2,6 pkt i wynosił 302,6 pkt.