Szefowa resortu pracy Anna Kalata mówi, że nie dostała "żółtej kartki" od premiera Jarosława Kaczyńskiego. Według niej, kierowane przez nią ministerstwo dużo osiągnęło w 2006 r. i można być z tego dumnym. Jednocześnie Kalata daje do zrozumienia, że prace w jej resorcie przyspieszą. I ma całą listę pomysłów, które chce zrealizować jeszcze w tym roku.
- Będę zabiegać o coroczną waloryzację emerytur i rent - mówi minister Kalata. Jej zdaniem, waloryzacja powinna odpowiadać wskaźnikowi inflacji powiększonemu o 20 procent wzrostu płac. Środki na wypłatę wyższych świadczeń można, według Anny Kalaty, wygospodarować przy okazji zmiany ustawy o finansach publicznych. Zapowiada też, że będzie rozmawiać o waloryzacji świadczeń z minister finansów Zytą Gilowską.
Inną sprawą, która zdaniem Anny Kalaty powinna zostać załatwiona jeszcze w tym roku, jest zmiana ustawy o wynagrodzeniu minimalnym. - Chcemy, aby wynosiło ono 50-60 proc. średniej krajowej - mówi minister. Tyle że teraz najniższe wynagrodzenie wynosi 936 zł. Gdyby w życie wszedł pomysł ministerstwa pracy, musiałoby ono wzrosnąć o ponad połowę.
Innym zadaniem, które minister Kalata chce wypełnić w tym roku, będzie wprowadzenie zmian w ustawie o rynku pracy. Projekt dokumentu ma być gotowy w połowie roku. Najważniejsza zmiana ma polegać na tym, że za bezrobotną uważana będzie tylko osoba, która rzeczywiście poszukuje pracy. Ma to wyeliminować z rejestrów ludzi, którzy status bezrobotnego wykorzystują po to, aby uzyskać ubezpieczenie społeczne.