Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej wycofało się z realizacji ustawy o aktuariuszu krajowym. Jego zadaniem miało być opiniowanie każdej politycznej decyzji zmieniającej prawo, w kontekście zachodzących zjawisk demograficznych. Oceny dotyczyłyby aktów prawnych z zakresu systemu emerytalnego, rentowego, oświaty i szkolnictwa wyższego, ochrony zdrowia, pomocy społecznej i rynku pracy.
- Patrzyłby na ręce projektodawcom. Wiele ustaw, np. o emeryturach górniczych z 2005 roku, nie trafiłaby do Sejmu bez jego opinii. To ważna instytucja. Aktuariusz przyczyniłby się do obniżenia ryzyka nietrafnych decyzji, których skutki są negatywne dla stabilności finansowej państwa w perspektywie 10-20 lat - mówi Ewa Lewicka, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.
Niezależny od polityków
Do zadań aktuariusza należałoby także przygotowywanie prognoz i analiz dotyczących wydatków sektora finansów publicznych w perspektywie 60 lat. Miałby być niezależną instytucją: wybierany przez premiera, ale trudny do usunięcia w czasie trwania 5-letniej kadencji. Wszystkie jego publikacje byłyby powszechnie dostępne.
- Ktoś musi dostarczać politykom informacje, jak będzie wyglądała struktura ludności w Polsce za kilkadziesiąt lat. Dam obrazowy przykład: wdrażając program budowy szkół, musimy wiedzieć, ile dzieci będzie do nich chodzić, żeby nie okazało się, że za kilkanaście lat zostaniemy z pustymi budynkami - tłumaczy Zygmunt Kostkiewicz, prezes Polskiego Związku Pracodawców Prywatnych Zakładów Ubezpieczeń, Towarzystw Emerytalnych i Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych "Lewiatan".