Nie zasypiamy gruszek w popiele

Publikacja: 24.02.2007 09:29

Spotykamy się kilka miesięcy po ogólnopolskim strajku listonoszy. Sądzono powszechnie, że w jego efekcie Poczta straciła wielu klientów na rzecz prywatnych firm. Czy wyniki przedsiębiorstwa za 2006 r. potwierdzają takie tendencje?

Wstępne oceny, jeszcze przed audytem, wskazywały na zysk brutto firmy na poziomie około 400 mln zł. Przyjmijmy więc, że zarobiliśmy 300-400 mln zł. Przychody Poczty za 2006 r. to ponad 6,3 mld zł. To są dobre wyniki, nie widać po nich odwrotu od naszych usług (w 2005 r. zysk brutto wyniósł 298,5 mln zł, przy przychodach 6,21 mld zł - red.). W związku z akcjami protestacyjnymi obawialiśmy się negatywnych skutków i utraty części strategicznych kontrahentów. Ważne, że w trakcie strajku zaczęło dominować myślenie o sprawach firmy w kategoriach przychodu i klienta. Pokazaliśmy również związkowcom, że spełnienie początkowych żądań płacowych spowoduje wzrost kosztów wynagrodzeń o 780 mln zł, na co Poczty nie stać. Projekcje wskazywały, że grozi nam zmniejszenie przychodów. I to był przełomowy moment w negocjacjach. Okazało się również, że nasza konkurencja jest jednak bardzo słaba, że nie jest w stanie Poczty zastąpić i świadczyć usługi na odpowiednim poziomie. Mamy sygnały, że niektórzy klienci, którzy deklarowali odejście, wracają.

Konkurenci są słabi, ale się rozwiną. Zwłaszcza po planowanej na 2009 rok liberalizacji rynku.

Ale gdzie będą się rozwijać?

Na początek w największych miastach.

W głównych miastach prawdopodobnie tak. A co z resztą kraju? Poczta ze swoim potencjałem obejmującym cały kraj będzie najsilniejszym partnerem na rynku. Poza tym pamiętajmy, że mówimy o przesyłkach listowych do 50 gramów. Cała reszta jest już uwolniona. Nawet w krajach, w których nastąpiła całkowita liberalizacja - np. w Hiszpanii - utrata rynku przez głównego operatora sięga 10 proc. To nie może wywrócić przedsiębiorstwa. Pamiętajmy też, że przesyłkę relatywnie tanio można dostarczyć w obrębie miasta. Ale niech pan powie, czy za 1,35 zł dostarczy pan przesyłkę do Ustrzyk czy nawet gdzieś dalej. Tymczasem to na nas, jako na operatorze powszechnym, spoczywa obowiązek utrzymania 8,5 tys. oddziałów. Jeśli ktoś sobie wyobraża, że możemy ograniczyć koszty poprzez zlikwidowanie 3 tys. placówek pocztowych wbrew obowiązującemu nas prawu - to jest w błędzie.

Co zatem robicie, aby nie tracić wymagających klientów w większych miastach? Firmy kurierskie szybko zwiększają przychody.

Przesyłka kurierska jest droga i decydują się na nią ci, którzy chcą mieć zagwarantowany wyższy standard usługi. My również ją świadczymy. Zwróćmy jednak uwagę na rynek paczek, szczególnie priorytetowych. Ich przesyłanie to bardzo podobna usługa, co przesyłka kurierska. Tylko że świadczymy ją o wiele taniej. Poczta Polska rok w rok zgarnia ponad 60 proc. całego przyrostu rynku paczek w Polsce - mimo że jest on całkowicie zliberalizowany. A będzie się cały czas rozwijał, m.in. dzięki zakupom w internecie.

Z tym mamy nawet pewien problem. Centra sortownicze, które były u nas planowane na przesyłki paczek na poziomie 20-25 tys. dziennie, dziś potrafią być obciążone na poziomie 60-70 tys. To są symptomy, które pozwalają patrzeć na perspektywy przychodów Poczty z pewnym spokojem. Ale nie można zasypiać gruszek w popiele. Jesteśmy za opóźnieniem pełnej liberalizacji, dlatego, że chcielibyśmy w tym czasie ukończyć budowę centrów sortowniczych i przygotować się do walki z konkurencją - i to konkurencją ze strony operatorów takich jak Deutsche Post.

Jak dużo czasu potrzebujecie?

Myślę, że kilku lat - mówimy o gotowości w 2012 r. Budujemy cztery nowe sortownie. To bardzo dużo. To jest potworne obciążenie dla finansów firmy. Szacuję, że w perspektywie 3-4 lat Poczta na infrastrukturę tzw. węzłów powinna wydać około 1,2 mld zł, na infrastrukturę informatyczną - podobne środki, jeśli nie więcej. W sumie powinniśmy więc wygenerować około 2,4-2,5 mld zł, aby przegotować się do walki konkurencyjnej. Nie mówiąc o innych uwarunkowaniach dotyczących spraw pracowniczych, społecznych, kwestiach zmian struktury organizacyjnej.

Strajki, narzekania listonoszy, opóźnienia z komercjalizacją - wszystko to daje wrażenie, że Poczta nie robi postępów. Rodzi się więc pytanie, dlaczego dać Wam szansę i wstrzymać liberalizację do 2012 roku?

Jak można kierować przedsiębiorstwem, gdy dyrektor generalny zmieniany jest średnio co rok i dwa miesiące? Dziś jest to stutysięczny okręt, największy w sektorze państwowym, nawet PKP zatrudnia mniej osób. Niech pan sobie wyobrazi zawracanie tego okrętu w ciągu jednego roku. To jest niemożliwe. Tutaj potrzeba pewnej konsekwencji, która powinna trwać sześć lat - nawet jeśli chodzi o systemy informatyczne. Trzeba stworzyć bazy danych, co jest bardzo czasochłonne. Trzeba wiedzieć, jakie np. nieruchomości mogą być sprzedane. Są problemy z bazami kadrowo-płacowymi. Zwróćmy uwagę, że PKO BP i Poczta były w 1998 r. na podobnym poziomie technologicznym, ale to my zostaliśmy w tyle.

Co więcej, mamy na Poczcie prawie 300 organizacji związkowych. Mają one ogromne uprawnienia, które skutecznie mogą utrudnić zarządzanie. Ale najciekawsze jest to, że gdy przyszliśmy tutaj pod koniec 2005 r., okazało się, że poprzedni dyrektor generalny (Tadeusz Bartkowiak - red.) podpisał porozumienie, zgodnie z którym nie można zatrudniać ludzi spoza Poczty. Nie można ludzi przenosić w obrębie struktury bez ich zgody. Nie można bez ich zgody zmienić warunków pracy i płacy nawet wówczas, gdy dotyczy to zmian organizacyjnych. Mamy ograniczone możliwości zarządzania w stopniu większym niż w innych firmach, a to spowalnia procesy reform.

Przedstawił Pan katastrofalną wizję olbrzymiego okrętu, który płynie, jeżeli nie na górę lodową, to co najmniej na mieliznę...

Bo rzeczywiście bardzo trudno Pocztą kierować. Ale trzeba to robić. Ten kolos jest ogromny. Wprawdzie szybko się nie wywróci, jeżeli jednak w perspektywie kilkunastu lat Poczta nie podejmie wyzwań, może być źle.

Jakie więc są plany dyrekcji?

Poczta ma strategię na lata 2007-2009. Generalne zasady są proste: musimy ukończyć budowę centrów ekspedycyjno-rozdzielczych, doprowadzić do odpowiedniego poziomu kwestie informatyczne oraz uporządkować procesy w firmie, rozpoczęte nieszczęśliwymi zmianami w 2005 r. Bardzo szkodliwymi. Zostały przerwane więzi międzyludzkie, stworzono ogromną masę stanowisk kierowniczych, w sytuacji kiedy są takie trudności z możliwością korzystania z podstawowych uprawnień pracodawcy zapisanych w kodeksie pracy. Problemy mamy do dziś.

Jak ważny jest dla pana segment usług finansowych, które świadczy Poczta? U zachodnich operatorów stanowią one coraz poważniejsze źródło przychodów.

Jest bardzo ważny. W ramach zmiany struktury chcemy stworzyć pion usług finansowych. Dalej jednak podstawą będzie działalność pocztowa. Obok tego chcemy też sprofilować coś, co się nazywa działalnością handlową (kolportaż, sprzedaż towarów). Wydzielenie centrum usług finansowych oznacza, że stawiamy na ich rozwój. Na dzisiaj podejmujemy najprostsze rzeczy - projekt Detal z Bankiem Pocztowym. Polega na umieszczeniu w urzędach pocztowych określonej liczby okienek finansowych sprzedających produkty Banku Pocztowego. Dodatkowo domykamy umowę ze spółką PKO BP, na bazie której stawiane są na Poczcie POS-y, będzie można dokonywać wpłat i wypłat za pomocą kart bankowych. Najwyższy czas. Musi nas być na to stać.

Pocztę czy PKO BP?

To już sprawa umowy. Ale Pocztę musi być stać również na technologię, przeszkolenie ludzi, stworzenie infrastruktury. Mamy kolejne projekty, które chcemy rozwijać w ramach usług finansowych - m.in. sprzedaż kart płatniczych. Przykład Pocztyliona i Pocztowej Agencji Usług Finansowych pokazuje, że Poczta może być dobrym dystrybutorem różnych usług na rynku. To tylko kwestia przeszkolenia pracowników, umożliwienia im dodatkowego zarobku. Bank Pocztowy także zdobywa klientów, jego kredyty cieszą się popularnością. Ale najpierw chciałbym, żebyśmy się uporali z podstawowymi rzeczami.

Dlaczego wdrażanie nowych usług trwa tak długo?

Trzeba rozstrzygnąć, na jakiej zasadzie będzie prowadzona dalsza współpraca między Pocztą a PKO BP. Mamy tu całą masę różnych elementów, gdzie możemy osiągnąć efekt synergii. Nawzajem obie instytucje mogą być sobie potrzebne i przydatne - jeśli chodzi o nieruchomości, o cash processing, nawet w przypadku funduszy emerytalnych. Pojawia się szereg inicjatyw, które mogą doprowadzić do sukcesu. Trzeba tylko rozstrzygnąć, jaką rolę, strategię chce przyjąć wobec Banku Pocztowego PKO BP. Bo nasza rola jest określona - my chcemy ten bank rozwijać. Jest to nasze dziecko, które lepiej lub gorzej radziło sobie kilkanaście lat, ale ma pewną wartość i markę na rynku. Nie chcemy z niej rezygnować. Czekamy teraz na ustabilizowanie się sytuacji co do kadry zarządzającej w PKO BP.

Wspomniał Pan o funduszach emerytalnych. Co z OFE Pocztylion? Chcecie pozostać jego udziałowcem?

Jak najbardziej tak. Uważam, że to jest jedna z najbardziej udanych inicjatyw. W wyniku powołania Pocztyliona w 1998 r. Poczta po raz pierwszy weszła w usługi finansowe. Fundusz radzi sobie nieźle, ma 370 tys. klientów.

Satysfakcjonuje Pana obecna liczba członków funduszu?

Nie. Ale już wtedy - w 1998 r. - kiedy powstało 15 funduszy, wiadomo było, że taka liczba nie zostanie na rynku. Pocztylion w ciągu ostatniego roku zmienił umowę z agentem transferowym, co zaowocowało zmniejszeniem marży i wzrostem wartości jednostki rozrachunkowej. Dlatego fundusz poszedł do przodu i podobnie może być w tym roku. Uważam, że Pocztylion powinien dążyć do wykupywania innych funduszy. Będzie się powiększał. Nie byłbym osobiście za tym, żeby sprzedać nasze udziały. To byłoby przedwczesne.

Jakie więc akwizycje planuje Pocztylion?

Jest taka firma na rynku. Nie chcę mówić o szczegółach. Jeśli mamy zwiększać potencjał Pocztyliona, jestem zwolennikiem, by Poczta Polska zyskała większy wpływ na Fundusz.

Czy jest więc zgoda pozostałych akcjonariuszy na sprzedaż akcji Pocztyliona Poczcie?

Myślę, że będzie można o tym rozmawiać. Zobaczymy, sprawa jest w toku. Pocztylion na razie świetnie funkcjonuje, nie trzeba więc się szczególnie spieszyć. Byłbym za tym, żeby Poczta zyskała większość w Pocztylionie i miała swobodę podejmowania decyzji przy łączeniu z innymi podmiotami.

A co z połączeniem z Bankowym PTE, którego właścicielem jest PKO BP?

Jestem zwolennikiem takiej koncepcji. Ale nie dostałem wyraźnego sygnału ze strony PKO BP, czy jest wola takich rozmów. Myślę, że byłoby to korzystne dla obu funduszy. Po transakcji liczba członków kształtowałaby się na poziomie 800 tys. i taki fundusz miałby 4.-5. pozycję na rynku.

Jaka będzie przyszłość Pocztowej Agencji Usług Finansowych. Stworzona została, by pomóc w akwizycji Pocztyliona. Co ma robić teraz?

PAUF dobrze funkcjonuje, wypracowuje zyski. W ubiegłym roku było to około 6 mln zł. Agencja obsługuje różne firmy. Powstaje docelowe pytanie: w jakim stopniu PAUF powinna oferować produkty Banku Pocztowego, PKO BP, a w jakim stopniu pracować na rzecz innych klientów. Uważam, że działalność Agencji powinna się opierać na kalkulacjach ekonomicznych. Jeżeli zarabia PAUF - to przy okazji zarabiają pracownicy Poczty i sama Poczta. Dlatego nie wyobrażam sobie ograniczenia działalności spółki.

Przy mariażu z PKO BP w ramach Banku Pocztowego problem takich ograniczeń pojawić się może w wielu przypadkach.

Widzę takie zagrożenie i musimy te sprawy dogadać. PKO BP nie zastrzegło na razie wyłączności na swoje produkty. Wszelką współpracę chcemy prowadzić na zasadach partnerskich. Efekt synergii można osiągnąć, ale nie kosztem Poczty.

W "stajni" Poczty jest jeszcze Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych. Co się z nim stanie? Zarząd TUW miał pomysły, by wyjść z ofertą poza Pocztę.

Znam te propozycje, ale ich nie zaakceptowaliśmy. TUW było stworzone, by ubezpieczać nasze samochody. Chodzi o flotę około 4,5 tys. aut. Ponieważ szkodowość była bardzo niska, takie posunięcie było opłacalne. Potem powstała koncepcja konkurowania z innymi ubezpieczycielami. Tyle że na dzisiaj nie jesteśmy do tego zdolni. Koncepcja ta zakładała rozwijanie oddziałów. Ale przecież my mamy 8,5 tys. placówek. Rozwijać nową sieć? To było nieprzemyślane. Działalność TUW została przywrócona do pierwotnej postaci. Zostanie wznowiona w szerszym zakresie albo w ramach powstającego centrum usług finansowych, albo jeżeli pojawią się takie projekty i biznesplany - być może na styku z PZU, być może z innymi firmami. Chodzi o to, by ta działalność, przy minimalnych kosztach ze strony Poczty, przyniosła maksimum efektów.

Wy dajecie sieć sprzedaży, a ubezpieczyciele - specjalistów i zabezpieczenie kapitałowe?

I oprzyrządowanie informatyczne, i know-how, i szkolenie pracowników. Wtedy to ma sens. Natomiast rozwijanie sieci alternatywnej do sieci Poczty to zły pomysł. Nie oznacza to jednak, że TUW jako taki skreślamy.

Zmiana formy działania z przedsiębiorstwa użyteczności publicznej w spółkę akcyjną miała ułatwić Poczcie pozyskanie finansowania. Ale gotowy już projekt nie został przyjęty przez rząd.

Na razie nie został. Już w lutym 2006 r. przyjęto założenia, zgodnie z którymi komercjalizacja powinna nastąpić jak najszybciej. Myślałem, że Poczta już pierwszego stycznia tego roku będzie skomercjalizowana. Wszystko wskazuje na to, że stanie się to dopiero od 1 stycznia 2008 r. Przejście Poczty z bardzo archaicznej formuły przedsiębiorstwa państwowego jest konieczne i powinno się dokonać jak najszybciej. I o to zabiegamy.

Strategia rządowa zakłada, że po komercjalizacji, do 2011 r., nastąpi częściowa prywatyzacja Poczty. Jak ten proces widzi dyrekcja?

Chciałbym, aby Poczta, która jest prawdopodobnie najstarszą firmą w Polsce (w przyszłym roku będziemy obchodzić 450-lecie), jest pewną wartością narodową i była symbolem niezależności, była prywatyzowana przy znacznym udziale subskrypcji publicznej. Tak, żeby Poczta stała się wartością ogólnonarodową. Ale szczegóły określą resort skarbu i rząd.

Ile może być warta Poczta?

Myślę, że bardzo dużo. To jest ogromna sieć dystrybucyjna. To są tysiące przeszkolonych ludzi. Wartością jest znak towarowy, tradycja. Nieruchomości. Tylko w Warszawie mamy kilka budynków wartych 100-150 mln zł. I w każdym mieście gmach Poczty przy rynku albo przy stacji kolejowej. Z reguły w centrum. Nikt jednak nie przeprowadzał takiej wyceny.

Wspomniał Pan o wartości ogólnonarodowej. Czy w tym pojęciu zawiera się również wizja połączenia Poczty z PKO BP?

Powiem szczerze, że nie bardzo wiem, jak mielibyśmy się łączyć. Jest komitet, który pracuje nad wspólnymi projektami biznesowymi, kalkuluje ich koszty, możliwe przychody i zaangażowanie ludzi i środków. Tak rozumiem współpracę PKO BP z Pocztą. A czy jest możliwe łączenie giełdowej spółki z przedsiębiorstwem państwowym? Jaki interes ma mieć PKO BP?

Ważniejsze jest, by PKO BP opowiedziało się co do przyszłej strategii Banku Pocztowego. Być może trzeba, żeby PKO BP odsprzedało Poczcie swoje udziały w Banku Pocztowym, jeżeli nie wiąże nadziei z jego rozwojem. Są różne warianty. Ale z dywagacjami zaczekałbym na przyjście nowego prezesa.

Dziękuję za rozmowę.

fot. Andrzej Cynka

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy