Inwestorzy nadal się wahają

Ostatnie dni nie zmieniły układu sił na globalnych parkietach akcji. Nieco większym zainteresowaniem cieszyły się rynki wschodzące niż dojrzałe, ale nie musi to być trwała tendencja

Publikacja: 24.02.2007 10:52

W tym roku najlepszymi inwestycjami okazują się spółki z branży materiałów do produkcji. Globalny indeks tego sektora zyskał aż blisko 9 proc., wobec 3,2 proc. dla światowego rynku akcji. W tej branży kluczowe znaczenie odgrywają firmy uzależnione od sytuacji na rynku metali, takie jak BHP Billiton, AngloAmerican czy Rio Tinto. W kontekście spadającej w tym roku ceny miedzi może to wydawać się zaskakujące. Trzeba jednak pamiętać, że inne metale radziły sobie dużo lepiej. Nikiel podrożał aż o około jedną piątą, trochę w górę poszło aluminium, wzięciem cieszą się metale szlachetne (złoto zyskało ponad 6 proc., srebro 11 proc.). Taka sytuacja nie wyjaśnia jednak do końca przyczyn mocnego wzrostu w tym sektorze. Na przykładzie tej branży dobrze widać wpływ boomu na rynku fuzji i przejęć. Dzięki pojawieniu się pogłosek o planach BHP Billiton oraz Rio Tinto przejęcia innego giganta Alcoa zyskiwały na wartości nie tylko akcje tych firm. Inwestorzy przychylniejszym okiem patrzyli na całą branżę. Mechanizm jest prosty - wyższa wycena kluczowych firm z sektora podciąga notowania mniejszych graczy. Akcje BHP Billiton zyskały w tym roku już ponad 14 proc., Alcoa podrożała prawie o 16 proc., a Rio Tinto o 6 proc. O ile w przypadku pierwszej firmy wzrost notowań bronią wyniki II półrocza (australijskie przepisy nie wymagają podawania kwartalnych wyników), to Alcoa odnotowała regres w ostatnich trzech miesiącach 2006 r., jeśli chodzi o zysk operacyjny. Zysk netto uratowały jednorazowe zyski.

Przyszłe wyniki budzą obawy

W efekcie coraz trudniej mówić o dyskoncie w wycenach spółek z branży materiałów do produkcji względem rynku. Wskaźnik cena/zysk dla niej to 14,5, wobec 17,2 dla globalnego indeksu akcji (S&P Global 1200). Na tej podstawie można wnioskować, że ta grupa przedsiębiorstw praktycznie nie ma już bufora chroniącego notowania przed zniżką w razie ponownego pogorszenia nastrojów na rynku metali.

Innym problemem jest wciąż rosnąca w Stanach Zjednoczonych liczba spółek zmniejszających prognozy zysków. W sumie w ostatnich trzech miesiącach uczyniło tak 829 firm, wobec 352, które podniosły szacunki zysków. Różnica więc sięgnęła 477. Była największa od wiosny 2006 r. Wcześniej podobna dysproporcja występowała w początkach 2005 r. W obu przypadkach była ostrzeżeniem przed nadejściem gorszych czasów dla posiadaczy akcji. Nie ma powodów sądzić, że teraz nie ma to znaczenia. Tym bardziej że kolejne doniesienia z gospodarki USA wskazują na trwające spowolnienie. Wskaźniki wyprzedzające koniunktury były słabsze niż oczekiwano, nie ma przełomu na rynku nieruchomości, słabnie sprzedaż detaliczna, a do tego nie spada inflacja bazowa, która pozostaje ponad poziomem akceptowalnym przez Fed.

Inwestorzy ignorują słabe informacje, mając nadzieję, że dalszy ruch na rynku fuzji i przejęć, skutkujący większą skalą działania spółek, będzie w stanie skompensować negatywne skutki dla wyników zwolnienia gospodarki. To pewne uproszczenie, ale daje wyobrażenie o zachodzących obecnie zjawiskach na giełdach. Dane o aktywności rynku fuzji i przejęć w pierwszych siedmiu tygodniach tego roku utrzymują w takim przekonaniu. Wzrost wartości zawartych transakcji w USA wyniósł w tym czasie 86 proc., w porównaniu z tym samym okresem 2006 r., i osiągnął poziom 229 mld USD. Globalnie jest to odpowiednio 36 proc. i 477 mld USD. Spada zaś liczba transakcji, co wskazuje, że aktywnością na tym polu wykazują się głównie największe firmy.

Rynki wschodzące

mocniejsze na chwilę?

Od maja 2006 r. zaczęły się problemy rynków wschodzących z dotrzymywaniem kroku zwyżce na amerykańskim parkiecie. Od maksimum z wiosny 2006 r. akcje na emerging markets podrożały o 7,1 proc., a w USA o blisko 10 proc. Na Starym Kontynencie zwyżka wyniosła mniej niż 6 proc. W poprzednich latach ta dysproporcja wypadała zdecydowanie na korzyść rynków wschodzących. Pamiętajmy jednocześnie, że w pierwszych miesiącach minionego roku doszło do wyraźnego ich oderwania się od sytuacji na dojrzałych giełdach. W efekcie różnica między 12-miesięcznymi zmianami cen akcji na emerging markets i w USA sięgnęła 51,2 pkt proc. W tym roku spadła w okolice 5 pkt proc. Pierwszy raz w ostatnich latach jest tak niska po okresie dobrej koniunktury. Wcześniej spadała do podobnego poziomu, ale gdy notowania na giełdach szły w dół.

W przeszłości mieliśmy dwa przypadki, gdy ta różnica była większa niż wiosną 2006 r. W lutym 1994 r. oraz w lutym 2000 r. wyniosła ok. 70 pkt proc. Do połowy stycznia zachowanie kursów na rynkach wschodzących prawie idealnie powielało notowania po tym, jak w 1994 r. oderwały się od kondycji giełdy amerykańskiej. W ostatnich tygodniach ta analogia przestała funkcjonować.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy