W poniedziałek WIG20 był bliski ustanowienia rekordu wszech czasów. Zabrakło 10 pkt. We wtorek nastroje diametralnie się zmieniły. Z każdą godziną podaż przybierała na sile, by ostatecznie zepchnąć WIG20 o 4,4 proc. Przed zniżką nie uchroniła się żadna spółka z tego indeksu. Na całym rynku udało się to jedynie 11 firmom (sześć zyskało, pięć nie zmieniło ceny). Jeszcze mocniej spadły wskaźniki średnich i małych przedsiębiorstw - MIDWIG zniżkował o 4,7 proc., a WIRR o 6,5 proc.

Od kilku miesięcy jesteśmy świadkami dużej huśtawki nastrojów na naszym parkiecie. Indeks WIG w dalszym ciągu nie może oddalić się od osiągniętego w pierwszych dniach grudnia poziomu 3400 pkt. Wczoraj spadł poniżej. Uwzględniający sytuację w segmencie mniejszych firm indeks WIG ma podobne trudności. W najlepszym momencie przekraczał szczyt z początku grudnia 2006 r. o 5,8 proc., wczoraj był jedynie 1 proc. ponad nim.

Przez cały ten czas inwestorzy mieli świadomość, że wyceny akcji, szczególnie mniejszych firm, są mało atrakcyjne, ale dobra kondycja zagranicznych rynków podtrzymywała optymizm. Równocześnie z naszej gospodarki płynęły pozytywne sygnały, fundusze inwestycyjne otrzymywały dużo środków, a na akcje mocno stawiały też fundusze emerytalne. Panowało przekonanie, że sygnał do wyprzedaży nadejdzie ze świata. Tak się rzeczywiście stało.

Warszawska giełda, podobnie jak rynki azjatyckie, europejskie i amerykańskie, mocno spadała. Wyprzedaż akcji zredukowała tegoroczny wzrost wskaźnika WIG20 do mniej niż 1 procentu.