Wczorajsza sesja swoim przebiegiem przypominała czwartkowy dzień notowań w USA. Słaby początek i późniejsze odrobienie części strat wywołało nadzieję na odbicie. Piątek pokazał, że nadzieje te były płonne. Czy na naszym rynku będzie podobnie? Jest szansa,
że tu będzie inaczej i wzrost
nie skończy się tylko na jednym popołudniu, ale potrwa nieco
dłużej.
Zaczęło się od mocnego tąpnięcia na otwarciu. Szybko do głosu doszli łapacze dołków. Trudno im się dziwić. W końcu już na początku sesji skala przeceny była znaczna i pewnie część z nich po prostu sądziła, że o wiele więcej już rynek nie spadnie. Innym czynnikiem, który aktywizował popyt, był fakt bliskości poziomu dołka z początku stycznia br. Jak zapewne czytelnicy wiedzą, moim zdaniem jest to dość ważne wsparcie, które potencjalnie mogło zatrzymać przecenę (ciekawe, na jak długo?). Jak widać, nie tylko moim zdaniem, skoro na dzisiejszej sesji pojawiło się sporo nowych pozycji. W szczytowym momencie mieliśmy 3000 nowych kontraktów, licząc od poziomu pierwszych transakcji. W trakcie wzrostu cen, jaki wystąpił po 14:00, LOP zaczęła spadać, ale nie na tyle mocno, by wszystkie nowe pozycje uciekły (została połowa powstałych tego dnia pozycji).