Cieszy ogromnie fakt, że wiele polskich spółek docenia duży i rozwijający się kraj, jakim jest Kazachstan. Liczby pokazują, że zainteresowanie tym rynkiem rośnie. Nadwiślańskie materiały budowlane, kosmetyki, meble to towary, które rozpoznają i cenią mieszkańcy Kazachstanu. W stronę Azji popatrzyła też nasza giełda. Idzie za ciosem i promuje się na kolejnych rynkach. Chwała jej za to.
Jednak cokolwiek by się działo, dla Polski w powszechnym mniemaniu najważniejsza jest teraz kazachska ropa. Własne złoża, Orlen, Krauze w Kazachstanie to tematy, które tak naprawdę elektryzują umysły zarówno rządzących, jak i środowisk biznesowych. Uganiając się za ropą, która niewątpliwie jest nam potrzebna, wpadamy w pułapkę. Dlaczego?
Wyjaśnił mi to jeden ze znajomych Kazachów, mający stały kontakt z polskimi biznesmenami i rządzącymi. - Wiesz, prosicie o nasze surowce, jakbyśmy byli wam coś winni. Ciągle ta ropa, gaz, rurociągi. Czasem mam przykre wrażenie, że traktujecie nas jak krowę, z której trzeba wydoić tyle i tyle paliwa i koniec. Uwierz mi, tak daleko nie zajedziecie - mówił zniesmaczony przyjaciel.
I uwierzyłem, gdy zobaczyłem Kazachstan. Budujące się z rozmachem miasta, ludzie otwarci na nowinki techniczne, szykownie ubrane kobiety, drogie samochody, których nigdy przedtem nie dane mi było widzieć w Polsce. To wszystko spotkałem tam, gdzie miał być głuchy step i nic więcej. Kazachstan wie, że się bogaci. I jest świadomy, że może rozmawiać z każdym. Wcale nie musi z Polską. Dlatego trzeba zrozumieć: ropa jest ważna, ale doceńmy prawdziwy potencjał partnera.