W przyszłym tygodniu Parlament Europejski powinien przyjąć definicję wódki. Wiele wskazuje na to, że niekorzystną dla Polski. Komisja Europejska proponuje bowiem, aby każdy wysokoprocentowy trunek destylowany z płodów rolnych miał prawo do nazwy ?wódka". Informacja o surowcach użytych do jego produkcji miałaby się znaleźć na tylnej etykiecie butelki. W Polsce tradycyjnie do produkcji wódki używa się zbóż i ziemniaków, czasem melasy buraczanej. Zresztą w całej Unii z tych surowców wytwarzane jest obecnie ponad 96 proc. trunku. Jednak produkcja spirytusu z owoców (np. winogron) może być tańsza. - Głównie dlatego, że używa się do niej surowca niepełnowartościowego - mówi Waldemar Rudnik, prezes organizacji Polski Przemysł Spirytusowy. Uważa, że gdyby nowa definicja przeszła, dałoby to impuls do zalania Europy gorszym jakościowo spirytusem. Nawet część producentów markowych wódek używałaby go, by sprostać wymogom konkurencji. Traciłoby polskie rolnictwo, bo zmniejszyłoby się zapotrzebowanie na tradycyjne surowce. Nowa definicja sprzyja natomiast dużym firmom, np. z Francji i Hiszpanii, które pobudowały ogromne destylarnie w krajach Trzeciego Świata, gdzie produkują tani alkohol z lokalnych roślin.