Funduszowa pułapka, spryt Karkosika i bezmyślna TV

Rynek potrzebuje tylko pretekstu, aby oprzytomnieć. Ale dla setek tysięcy klientów TFI to może być pretekst, by dać nogę. Tupot będzie słychać wszędzie

Publikacja: 03.07.2007 09:25

Podobno do funduszy inwestycyjnych napłynęło w maju 4,5 mld zł żywej gotówki. To znaczy napłynęło więcej, ale trochę pieniędzy klienci też wycofali. Różnica to wspomniane miliardy, które w funduszach zostały. Polacy mogą tego nie wiedzieć, zwłaszcza jeśli nie czytają naszej gazety. Informacja właściwie przeszła bez echa. Gdybym był odpowiedzialny za telewizyjne "Wiadomości" lub inne "Fakty", dałbym ją na pierwszym miejscu, przed relacją o następnym domniemanym agencie bezpieki sprzed 50 lat, zatrzymanym lekarzu - łapówkarzu czy kolejnym polityku, zakładającym kilkuosobową partię. Co ludzi bardziej interesuje niż ich pieniądze i los tychże? Ale zanim będzie o losie, wróćmy na chwilę do wymienionej na wstępie kwoty.

4,5 mld zł. To znaczy, że tyle wyjęliśmy z portfeli, z banków, z pończoch i za tyle kupiliśmy dodatkowe jednostki uczestnictwa funduszy. Znów. Bo mniej więcej tyle samo wydajemy na ten cel od wielu miesięcy.

Fundusze puchną od nadmiaru gotówki, ale - chcąc nie chcąc - zanoszą nasze pieniądze na giełdę, zgodnie z naszym życzeniem. Jak twierdzą niektóre TFI, życzymy sobie, by 90 procent wpłat ulokować na giełdzie - poprzez tzw. fundusze akcji.

Być może same TFI postąpiłyby inaczej, rozsądniej, ale tak czy inaczej - cieszą się, że powierzamy im pieniądze, bez względu na to, gdzie chcemy je umieścić. Z tego przecież żyją. Z naszych pieniędzy.

Efekty na giełdzie widać gołym okiem. Znam, dla przykładu, średnie spółki, których notowania, po trzech latach hossy (!), w tym tzw. hossy średniaków, sięgały jeszcze rok - dwa lata temu 10 czy 20 zł. Teraz jest to 50, 100 i więcej złotych. Karnawał trwa, baloniki fruwają. A fundusze pompują i pompują. Bo my pompujemy do nich żywą gotówkę. Giełda, a zwłaszcza giełdowa hossa, bez pieniędzy obejść się nie może. Tak jak my bez powietrza.

Ilu Polaków inwestuje na giełdzie? 100 tysięcy? 200 tysięcy? A figa. Co najmniej 13 milionów. Zgoda - znakomita większość poprzez fundusze emerytalne. I ta większość nie ma żadnego wyboru. I nie będzie miała głosu, czy sprzedawać akcje, czy dalej kupować. O tym OFE zdecydują same (choć kupować więcej za chwilę już nie będą mogły, bo prawo im na to nie pozwala). My w ich przypadku jesteśmy tylko widzami, mimo że one też żyją z naszych pieniędzy - i to jak żyją. Ale trzy (!) miliony Polaków mają taki wybór, bo - jak donosiliśmy ostatnio - inwestują za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych. A do nich, to znaczy do funduszy inwestycyjnych, "przynależność" jest najzupełniej dobrowolna. Sami zanosimy tam co miesiąc miliardy złotych. Sami możemy je wycofać.

Kto pamięta, ten wie, co się działo przed laty, kiedy z giełdy wychodziły tysiące czy dziesiątki tysięcy niezadowolonych inwestorów, lokujących na parkiecie samodzielnie. To się nazywało bessa. Jak nazwiemy to, co się będzie działo, jeśli parkiet zechce opuścić milion albo dwa miliony klientów TFI, wycofując z funduszy 10, 20, czy 30 miliardów złotych w krótkim czasie? Krachem, czarnym poniedziałkiem, wtorkiem lub innym sądnym dniem? TFI swoje wzięły już w postaci opłat za zarządzanie i innych, ale o ile przeżywają najlepsze lata, o tyle najgorsze mogą mieć jeszcze przed sobą.

Pewnie, że w długiej perspektywie wszystko wygląda wspaniale, że struktura oszczędności, że efekt bogacenia się, że dojrzewająca gospodarka, że szybki rozwój i Unia na dokładkę. Itd., itp. Polacy będą mieli coraz więcej pieniędzy i niekoniecznie będą je trzymać pod poduszką lub w banku. Wszyscy na to liczymy. I wszyscy to wiemy. Ale to nie znaczy, że kursy akcji w wysokości 50 czy 100 zł, kiedy jeszcze niedawno wyceny na poziomie dziesięciokrotnie niższym uchodziły za grubo przesadzone, są do utrzymania. Nie są. Rynek potrzebuje tylko pretekstu, by oprzytomnieć. Ale dla setek tysięcy klientów TFI to może być pretekst, by dać nogę. Tupot będzie słychać wszędzie.

Ciekawe, czy informacja o tym, że 4,5 mld zł Polacy wycofali z funduszy inwestycyjnych, np. jednego dnia, a nawet w ciągu miesiąca, znajdzie się na czołówkach telewizyjnych serwisów, czy nie. Może się założymy?

Niestety, na razie "Parkiet" ma nieco mniej czytelników niż trzy miliony, więc są i lepiej, i gorzej poinformowani o tym, co się dzieje na rynku. Co do tego, że wszyscy poinformują o czarnym dniu na giełdzie, nie mam wątpliwości. Tylko że wtedy najgorsze będzie przed nami, a nie za.

A co do tego ma Karkosik? No cóż, człowiek zna się na robieniu pieniędzy, jak rzadko kto. Kiedy on mówi, że jest drogo, to albo chce kupić taniej, albo naprawdę uważa, że jest za drogo. Zostawmy na boku jego spółki. Być może (niektórzy zapytają przytomnie - dlaczego być może) też są mocno "napompowane", choć niekoniecznie przez fundusze inwestycyjne. Nie mnie to oceniać - od tego są specjaliści. Chodzi mi tylko o to, że Karkosik może mieć rację, kiedy mówi: giełda jest za droga. I kiedy deklaruje - ta deweloperka to przesadzona sprawa. Mądry człowiek. Może dlatego taki bogaty? Ale żeby była jasność - na giełdzie wciąż można zarabiać. Na giełdzie zawsze można zarabiać. I samodzielnie, i pewnie poprzez fundusze. Tak było nawet w czasach najgorszej bessy. Ale na wszelki wypadek lepiej jednak czytać "Parkiet", niż tylko oglądać telewizyjne wiadomości, prawda?

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy