Postawcie Polaka na czele Międzynarodowego Funduszu Walutowego - taki apel Lajosa Bokrosa, węgierskiego ministra finansów z lat 1995-1996, opublikował piątkowy "Financial Times". Autor reformy ratującej kurs forinta wskazuje dwie osoby - Leszka Balcerowicza i Marka Belkę. "Obaj łączą w sobie solidne przygotowanie akademickie, nieskazitelny dorobek na najwyższych poziomach administracji publicznej oraz doświadczenie w kwestiach politycznych" - tłumaczy L. Bokros.
Spekulacje, kto zostanie nowym dyrektorem zarządzającym MFW, wywołała nagła rezygnacja dotychczasowego szefa tej instytucji, Hiszpana Rodriga de Rato. Od razu L. Balcerowicz pojawił się na liście potencjalnych pretendentów do kierowania Funduszem.
Szanse byłego wicepremiera i prezesa NBP rosną po tym, jak nieoczekiwanie w piątek poparcie dla jego kandydatury zapowiedział rząd Jarosława Kaczyńskiego. - Im więcej Polaków w instytucjach międzynarodowych, tym lepiej. Czekamy jeszcze na oficjalne zgłoszenie kandydatury. Jeśli się ona pojawi, będziemy ją wspierać - stwierdził rzecznik rządu Jan Dziedziczak.
Taka wypowiedź rodzi jednak pytanie, dlaczego Polska sama nie zgłosi L. Balcerowicza jako kandydata. Osobą, która może to zrobić, jest były minister finansów Andrzej Raczko, zasiadający obecnie w Radzie Dyrektorów MFW. Decyzję musi jednak uzgodnić ze Szwajcarią, Serbią oraz krajami Azji Środkowej, które reprezentuje.
Rozmów na temat nowego szefa Funduszu należy się spodziewać na wtorkowym spotkaniu ministrów finansów krajów Unii Europejskiej.