Zarobki najlepiej opłacanych członków zarządów idą w miliony złotych rocznie. Średnia płaca w sektorze przedsiębiorstw wynosi zaś nieco ponad 30 tys. zł rocznie. A są przecież też osoby, których wynagrodzenia są znacznie niższe - na poziomie płacy minimalnej. Czy uważa Pan, że tak duże dysproporcje można w jakiś sposób uzasadnić?
Spójrzmy na tę sprawę pragmatycznie. Jeśli firmy działają na wolnym rynku, gdzie nie ma układu monopolistycznego ani barier wejścia, a wysoka płaca jest jakąś pochodną wysokich zysków przez nie wypracowywanych, to uważam, że wysokie płace można uzasadnić etycznie. Są one swego rodzaju magnesem, przyciągającym najlepszych zarządców, oraz promocją mistrzostwa.
Jeśli zaś wysokie płace występują w sektorach, które nie działają w warunkach wolnego rynku i w przypadku których występują ograniczenia dostępu do branży, to są one kosztem społeczeństwa i uważam je za naganne i niczym nieuzasadnione. Mam tu na myśli chociażby takie branże, jak energetyka, gazownictwo, telekomunikacja. Funkcjonowanie przedsiębiorstw działających w tych sektorach jest w wysokim stopniu regulowane przez przepisy prawa, w związku z tym nie możemy powiedzieć, że w ich wypadku mamy do czynienia z wolnym rynkiem. W przypadku tych sektorów etyczne jest wprowadzenie ograniczeń wysokości płac, żeby społeczeństwo nie ponosiło niepotrzebnych kosztów. Jeśli zaś mamy do czynienia z wolnym dostępem do branży, a zarząd pokazał klasę, bo spółka osiągnęła sukces, to można więcej przeznaczyć na wynagrodzenia menedżerów i nie widzę w tym nic złego.
Czy, Pana zdaniem, tak duże dysproporcje mogą wpływać demoralizująco na przeciętnego Polaka, który może tylko pomarzyć o wysokich zarobkach?
Jak już mówiłem, jeśli gospodarka jest bardzo silnie związana regulacjami i jest wielu zdolnych oraz pracowitych ludzi, którzy chcieliby się sprawdzić, ale nie otrzymują takiej szansy, gdyż ustawodawca do tego nie dopuszcza, to jest to dla nich wielką krzywdą. Bez wątpienia jest to sytuacja demoralizująca i naganna. Winę za taki stan rzeczy ponosi ustawodawca, którzy dopuszcza do takich sytuacji. Jeśli zaś szansę mają wszyscy, a niektórym się nie udaje, gdyż mają za mało talentu lub nie są wystarczająco pracowici, to nie widzę nic złego w tym, że oni nie mogą mówić o sukcesie finansowym, a inni - tak.