Jest już niemal pewne, że nie będzie zapowiadanego wcześniej strajku w Elektrowni Kozienice. Minister skarbu Wojciech Jasiński spotkał się wczoraj z przedstawicielami załogi. Poinformował, na co osoby zatrudnione w Kozienicach mogą liczyć w związku z planowanym przez MSP wniesieniem elektrowni do poznańskiej Enei. A jest tego sporo.
Uprawnieni pracownicy elektrowni do 15 sierpnia mają zadeklarować, czy chcą dostać akcje pracownicze, czy ich równowartość w gotówce. Zgodnie ze znowelizowanymi w ubiegłym roku przepisami ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji, na skutek planowanej przez MSP operacji (wniesienia Kozienic do Enei), pracownikom elektrowni przysługuje ekwiwalent zamiast 15-proc. pakietu akcji pracowniczych. Załodze to nie odpowiada, więc MSP zamierza zmienić dla niej przepisy. Do znajdującego się już w Sejmie kontrowersyjnego projektu specustawy o akcjach pracowniczych w energetyce dodane będą przepisy dla Kozienic.
Tyle że to jeszcze nie wszystko. Może okazać się, że część z 3500 uprawnionych pracowników zostanie jednak przy ekwiwalencie. Wynosi on średnio około 140 tys. zł na osobę. Ale trzeba od niego zapłacić podatek. Przy takiej kwocie "wpada się" już w 40-proc. stawkę PIT. Można to jednak obejść. W jaki sposób? Część ekwiwalentu może zostać wypłacona jeszcze w tym roku, a druga już w nowym roku podatkowym.
MSP idzie na ustępstwa, bo chce przeforsować opracowany przez siebie model konsolidacji: wniesienie elektrowni prosto do Enei, a nie do jej spółki córki. Zdaniem MSP, taki model połączenia będzie korzystny dla całej grupy. Także dla Kozienic, których potrzeby inwestycyjne szacuje się na ponad 3,5 mld zł.
Związkowcy wysłuchali "oferty" rządu, ale mają wątpliwości natury prawnej. Powiedzieli, że chcą wszystko dostać na piśmie. Inaczej będą buntować się przeciwko połączaniu.