Akcjonariusze Południowego Koncernu Energetycznego i holdingu BOT, którzy odkupili akcje tych firm od ich pracowników, spotykają się w poniedziałek w Katowicach, aby zjednoczyć siły. Uważają, że mogą stracić nawet 0,5 mld zł, jeżeli projekt ustawy dotyczącej nieodpłatnego nabywania od Skarbu Państwa akcji w procesie konsolidacji sektora energetycznego zostanie uchwalony przez Sejm. Zgodnie z dokumentem, takie akcje nie trafią na giełdę.
Ustawa powstaje w związku z łączeniem polskiego sektora energetycznego w cztery duże grupy energetyczne. W ramach tych działań PKE stał się częścią Energetyki Południe, a BOT - Polskiej Grupy Energetycznej. Akcje wszystkich grup mają trafić na giełdę. Już w 2004 r. pracownicy BOT i PKE otrzymali 15 proc. akcji swoich spółek. Po dwóch latach mogli je sprzedać. Część załogi skorzystała z tego prawa.
Potencjalne zyski zachęciły do inwestowania nie tylko pracowników wspomnianych spółek, ale także instytucje finansowe, m.in. amerykańskie fundusze inwestycyjne. Według szacunkowych danych, na kupno akcji BOT-u i PKE fundusze inwestycyjne (w tym zagraniczne) oraz indywidualni gracze łącznie wydali ok. 500 mln zł.
- Nakłady instytucji szacuje się na ok. 200 mln zł - powiedziała w piątek Anastazja Kądziela z firmy doradczej, reprezentującej część zagrożonych akcjonariuszy.
Zgodnie z rządowym projektem, zamiana posiadanych papierów na akcje grup energetycznych nie będzie możliwa. Zachowane zostaje natomiast prawdo do dywidendy. Z kolei blisko 110 tys. pracowników spółek należących do PGE oraz EP będzie mogło zamienić posiadane dotychczas udziały na akcje nowych grup. Krytycy projektu podkreślają bezwartościowość takich walorów względem akcji, które trafią do obrotu giełdowego. Uważają też, że takie nierówne traktowanie inwestorów może spowodować lawinę spraw wnoszonych do sądów przeciwko Skarbowi Państwa.