Kolejny tydzień nie wniósł nic nowego do sytuacji technicznej naszych indeksów. Indeks największych spółek "zaklinował" się pomiędzy 3800 a 3900 punktów. Inwestorzy nie mogą się zdecydować, w którym kierunku mają podążyć ceny akcji. Skłonny jestem z dużą dozą pewności stwierdzić, że kierunek był obrany, ale inwestorzy na amerykańskiej giełdzie nie chcieli "współpracować" z naszymi. Zadziwiający optymizm na giełdzie za oceanem powstrzymał naszych inwestorów przed większą wyprzedażą. Ba, w przypadku spółek mniejszych i średnich, przed uniknięciem paniki. Odnoszę wrażenie, że im gorsze prognozy dla gospodarki amerykańskiej, tym lepiej. Kłopoty na rynku amerykańskich nieruchomości i bankructwo dwóch funduszy hedgingowych Bearn Stearns tylko na chwilę ostudziły zapał kupujących. Ostrzeżenia szefa FED Bernanke na niewiele się zdały. Dow Jones pobił swój historyczny szczyt, przekraczając magiczną wartość 14 tysięcy punktów. Z całą pewnością giełdom światowym sprzyja słaby dolar, ale jeśli to jedyny powód ostatnich zwyżek, to robi się niebezpiecznie.
Na naszym rodzimym parkiecie nastąpiło szybkie odreagowanie spadków. Zyskiwały zwłaszcza ostatnio mocno przecenione "MiŚ-ie". Obserwując zachowanie spółek w ubiegłym tygodniu, trudno pokusić się o jednoznaczną ocenę sytuacji. Bardzo mocna i optymistyczna była sesja czwartkowa. Typowe kupowanie przez silne ręce. Pozostałe sesje słabe, niewyraziste, bez obrotów. Szerokość rynku wzrostowego pozostawiała również wiele do życzenia. Na przemian rosły kursy banków i spółek surowcowych. O ile wzrost spółek surowcowych daje się logicznie wytłumaczyć (hossa na rynku surowców), o tyle wzrost cen banków jest co najmniej zastanawiający. Zastanawiający, a nie zaskakujący. Przy tak irracjonalnie zachowującej się giełdzie trudno być czymkolwiek zaskoczonym. Stąd też nie zaskakuje mnie zachowanie akcji poniedziałkowego debiutanta - Petrolinvestu. Przyszły potentat naftowy zwiększa swoją wartość rynkową z sesji na sesję. Nikt nie przejmuje się, czy spółka znajdzie ropę i ile jej będzie. Nastała nowa moda, po internecie i deweloperce, choć to na razie jedynak w branży wydobywczej. Koniec tej mody zakończy się tradycyjnie.
BM BISE