Na wczorajszym zamknięciu sesji za prawa do akcji Petrolinvestu płacono "zaledwie" 656 zł, czyli prawie o 12 proc. mniej niż w piątek. Do rekordu, jaki PDA firmy poszukiwawczo-wydobywczej osiągnęły w trakcie piątkowej sesji, brakuje już 186 zł. Przy osiągniętym wtedy kursie 842 zł za papier kapitalizacja Petrolinvestu przekroczyła 80 proc. wartości rynkowej Grupy Lotos. Teraz wynosi już "tylko" 62 proc. kapitalizacji gdańskiego koncernu. Co dalej z kursem Petrolinvestu, który ma koncesje na poszukiwanie i wydobycie ropy w Kazachstanie i na Syberii?
- Z pewnością entuzjazm rynku trochę się wyczerpał - mówi Kamil Kliszcz, analityk z DI BRE Banku. - Petrolinvest jest spółką, której oferta jest swego rodzaju opcją. Inwestorzy oczekują teraz impulsu, który podniósłby szanse na zrealizowanie tej opcji z zyskiem - tłumaczy. Takim impulsem mogą być oczywiście korzystne informacje o efektach wierceń, które prowadzi właśnie Petrolinvest. Jednak kiedy takie dane napłyną na rynek, nie wie nikt, łącznie z zarządem samej firmy.
Piątkowy rekord kursu mógł być związany z komunikatem Petrolinvestu, dotyczącym zasobów złóż na terenie objętym koncesjami Tjubedżik i Żangurszi. W opinii K. Kliszcza, tak mogło być, choć z drugiej strony rynek ma wciąż duże trudności z interpretacją komunikatów tej spółki. - Inwestorzy nie nauczyli się jeszcze Petrolinvestu i nie wiedzą, czy tego typu informacja jest bardzo dobra, czy może tylko dobra, czy jest już wliczona w kurs, czy jeszcze nie - mówi analityk.
Kto kupował papiery Petrolinvestu, który zadebiutował na giełdzie 16 lipca? Zdaniem K. Kliszcza, na pierwszych sesjach były to zapewne instytucje, które z powodu bardzo dużego popytu nie "zaopatrzyły" się wystarczająco podczas oferty. - Na to wskazuje też fakt, że przeprowadzono kilka dużych transakcji - dodaje Ludomir Zalewski z DM PKO BP. Być może inwestorzy kupują walory w oczekiwaniu na prawa poboru do akcji nowej emisji, która może być w tym roku. Spółki kontrolowane przez Ryszarda Krauzego zwykle wypuszczają papiery z prawem poboru.