Czeski rząd złożył pozew w sądzie arbitrażowym i domaga się 26,7 miliarda koron, czyli około miliarda euro, odszkodowania od banku CSOB, kontrolowanego przez belgijską grupę KBC. Wcześniej to CSOB podał władze do sądu i zażądał dla siebie 1,7 miliarda koron.
Spór dotyczy przejęcia przez CSOB innego kredytodawcy, banku Investicni a Postovni Banka (IPB). Doszło do niego w czerwcu 2000 r., gdy IPB, wówczas trzeci co do wielkości bank na rynku, znalazł się na skraju upadłości. Najpierw trafił pod administrację banku centralnego, a trzy dni później kupił go CSOB, ratując go przed bankructwem, a cały sektor finansowy przed paniką.
Czeskie ministerstwo finansów chce odzyskać od CSOB pieniądze wyłożone na wykupienie trudno ściągalnych kredytów, którymi był obciążony IPB w momencie przejęcia. Była to forma pomocy państwowej dla nowego inwestora. Władze wykupiły wierzytelności z portfela IPB za miliardy koron, a odsprzedały je za ułamek wartości.
Pozwu, złożonego w Międzynarodowym Sądzie Arbitrażowym w Paryżu, mogłoby nie być, gdyby nie wcześniejsze działania CSOB. Ten bank, kontrolowany przez grupę KBC (u nas ma Kredyt Bank i Wartę), w czerwcu zwrócił się (także do Paryża) o 1,7 mld koron odszkodowania od czeskiego rządu w związku z transferem jednej z wierzytelności IPB. Chodziło o kredyt dla spółki J. Ring. Władze początkowo zapłaciły za jego wykupienie cenę nominalną, jednak w wyniku wyroku krajowego sądu CSOB musiał te pieniądze oddać. Dd razu zapowiedział, że pójdzie do międzynarodowego arbitrażu.
Sprawa IPB już napsuła sporo nerwów czeskim władzom. Z jego byłym największym akcjonariuszem, japońskim bankiem Nomura, który chciał 3,2 mld USD odszkodowania, udało się dogadać w ub. roku.