Trudny okres dla ważnej Rady

Polska gospodarka ma za sobą dopiero jeden pełny cykl koniunkturalny

Publikacja: 28.07.2007 11:27

Nadeszły trudne czasy dla Rady Polityki Pieniężnej. A jeśli nie trudne, to z pewnością wymagające wzmożonej czujności. Oto bowiem po okresie względnego spokoju może się coś zacząć dziać w kwestii wzrostu inflacji w Polsce. Może, co nie znaczy, że musi. A w każdym razie, że musi się dziać coś bardzo niebezpiecznego.

Największy problem polega na tym, że tak naprawdę Rada, czy też raczej Narodowy Bank Polski, dysponuje stosunkowo ubogim materiałem analitycznym. Polska gospodarka ma za sobą dopiero jeden pełny cykl koniunkturalny i szalenie trudno na tej podstawie kalibrować jakikolwiek model ekonometryczny. Innymi słowy: stosowane modele prowadzą do wyników, które obarczone są stosunkowo dużym błędem. Wystarczy popatrzeć na wnioski płynące z kolejnych projekcji inflacyjnych. Te sprzed półtora roku były takie, że prawdopodobieństwo wyraźnego wzrostu inflacji, powyżej celu inflacyjnego, było większe niż prawdopodobieństwo, że będzie ona poniżej tego celu. Jak jest w rzeczywistości, widzimy. Oczywiście tego typu różnice są normalne, pod warunkiem jednak, że po pierwsze nie są zbyt duże, po drugie zaś, że zdajemy sobie sprawę z możliwości ich wystąpienia.

O problemach z jakością wyników projekcji wspominali zresztą sami członkowie RPP. Wielokrotnie słyszeliśmy w zeszłym roku, że ogromne znaczenie przy podejmowaniu decyzji mają także inne badania. Oczywiście nic w tym dziwnego, pamiętajmy jednak, że jeszcze dwa lata temu podkreślano, że to projekcja jest jedną z najistotniejszych przesłanek, na których opiera się Rada. W 2006 roku tego typu wypowiedzi były znacznie mniej ostre.

A zatem materiału badawczego za dużo nie ma. Jest za to wiele pytań, na które odpowiedzi są kluczowe z punktu widzenia kształtowania się inflacji w przyszłości.

Podstawowa sprawa to oczywiście kwestia przeniesienia się wzrostu gospodarczego na inflację. Jak na razie CPI jest w miarę stabilne, ale to przede wszystkim efekt tego, że gospodarka rozwijała się głównie dzięki inwestycjom, a nie konsumpcji. Płace rosną co prawda bardzo szybko, ale jednocześnie jeszcze szybciej rośnie wydajność pracy. A właściwie rosła, bo ostatnie dane są nieco gorsze, na razie trudno jednak powiedzieć, czy to wypadek przy pracy, czy początek jakiegoś trendu. Raczej to pierwsze. Pamiętajmy jednak, że ewentualna odpowiedź pracodawców na wzrost kosztów pracy w postaci wprowadzenia bardziej wydajnych technologii musi potrwać. A w tej chwili nacisk na dalsze podwyżki wynagrodzeń jest bardzo silny.

Pesymiści zakładali, że wyraźny wzrost napięć inflacyjnych zacznie się w drugiej połowie 2006 roku. Mamy znaczny wzrost wynagrodzeń, znaczący wzrost akcji kredytowej, choć o jakimś gigantycznym boomie z pewnością nie można mówić. A jeśli już, to jedynie w odniesieniu do kredytów hipotecznych przeznaczanych na nieruchomości, konsumpcja rośnie, choć może jeszcze nie dramatycznie, popytowe składniki inflacji są jednak dość stabilne. Tak naprawdę od wielu już miesięcy jeśli już dochodzi do wzrostu CPI, to powodują go głównie podwyżki cen nośników energii, paliw i żywności. Co prawda będzie problem z cenami owoców, ale... W zeszłym roku sytuacja była znacznie mniej korzystna, mamy zatem silny efekt bazy. Niezbyt dobrze, z punktu widzenia wzrostu CPI, rozwija się sytuacja na rynku paliw, wzrost ich cen nie powinien jednak zniwelować korzystnych zmian wynikających z sytuacji na rynku żywności.

Rada musi ponadto zakładać, że jeśli już ceny wyraźnie wzrosną, to mogą wystąpić efekty drugiego rzędu. Wprawdzie po wejściu do Unii Europejskiej nie wystąpiły one praktycznie w ogóle, mieliśmy jednak wtedy dwudziestoprocentowe bezrobocie i dość mgliste perspektywy na szybki jego spadek. To oczywiście hamowało naciski na wzrost płac. Teraz sytuacja jest już taka, że na dobrą sprawę w wielu branżach mamy do czynienia z rynkiem pracobiorcy. Zresztą silne naciski płacowe obserwujemy nawet bez wzrostu inflacji.Nie zapominajmy także o kwestiach budżetowych. Co prawda realnego problemu zwiększania deficytu budżetowego nie ma, jest jednak problem wzrostu płac w budżetówce. Jeśli rząd się ugnie, będziemy mieli dodatkowe pieniądze i dodatkową konsumpcję.

Oczywiście to nie wszystkie pytania i problemy. Ale widać z tego wyraźnie, że po pierwsze czasy są szalenie ważne, a po drugie trudność podejmowania decyzji jest olbrzymia. Poprzednia Rada po doświadczeniach z 1999 roku w sytuacjach niepewności decydowała się być niejako nadrestrykcyjna. Hamowało to wzrost gospodarczy, ale jednocześnie gwarantowało, że inflacja niebezpiecznie nie wzrośnie. Pamiętajmy jednak, że danych do analiz miała ona jeszcze mniej. Obecna RPP stara się być bliżej rozwiązań optymalnych. Wydaje się, że na razie jej się to udaje.

GŁówny ekonomista Dexus Partners

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy