Zamieszanie w koalicji trwa. Wciąż nie wiemy, czy możemy się spodziewać wcześniejszych wyborów, czy też nie. Z jednej strony PiS szachuje koalicjantów, którym sondaże nie dają pewności wejścia do parlamentu, z drugiej - koalicjanci próbują obronić się przed tym zagrożeniem, powołując do życia nową partię. Rynki finansowe wydają się jednak całym tym zamieszaniem kompletnie nie przejmować. Co prawda w pierwszej chwili nieznaczną reakcję zaobserwowaliśmy, ale było to raczej zaskoczenie wystąpieniem kryzysu właśnie teraz. Wszyscy pogrążyli się w wakacyjnej atmosferze i jak grom z jasnego nieba spadła na nich informacja o odwołaniu nieodwoływalnego, mogłoby się wydawać, wicepremiera.
Skąd ten spokój? Podstawowy jest oczywiście fakt naszej bytności w Unii Europejskiej. Daje nam on znacznie większą stabilizację. Każdy inwestor i każdy prowadzący działalność gospodarczą w naszym kraju wie teraz, że pewnych rzeczy rząd polski, jaki by nie był, zrobić po prostu nie może. Dotyczy to także podejścia do finansów publicznych czy gospodarki. Oczywiście nie oznacza to, że od razu będziemy krajem z niskim deficytem budżetowym i wydającym racjonalnie pieniądze państwowe. Ale mimo wszystko, są podmioty w strukturach europejskich, które kontrolują sytuację w Polsce i mają realne, choć faktem jest, że nie w pełni skuteczne, sposoby wpływania na to, co się dzieje.
Inną kwestią jest to, że gospodarka coraz bardziej uniezależnia się od polityki. Ma to oczywiście związek z wejściem do UE, ale nie tylko. Polskie firmy, czy też raczej firmy działające w Polsce, niekoniecznie należące do polskich właścicieli, okrzepły, są coraz silniejsze, coraz lepiej czują się na konkurencyjnym rynku, także poza Polską. Wielką rolę odegrały i odgrywają tu inwestycje zagraniczne. Aby zaistnieć, nie trzeba mieć koneksji czy przyjaźnić się z politykami. W naszym kraju aż roi się od podmiotów, które swój sukces zawdzięczają pomysłowi i ciężkiej pracy. Powstały od zera i są w pełni przejrzyste. W całej gospodarce odgrywają coraz większą rolę, choć oczywiście wciąż mamy sporą grupę podmiotów bezpośrednio lub pośrednio uzależnionych od polityków, na czele z firmami państwowymi.
I jeszcze jedna kwestia. Obecna koalicja jest w dość zgodnej opinii inwestorów, także tych zagranicznych, najmniej skłonna do dokonywania zmian progospodarczych ze wszystkich realnych konstelacji politycznych, mogących obecnie w Polsce rządzić. Trudno oczekiwać czegoś na kształt rewolucji w kierunku liberalizmu gospodarczego od posłów LPR, Samoobrony i populistycznej części PiS. A zatem najgorsze, z tego punktu widzenia, mamy właśnie teraz. Najgorsze, czyli brak poważnych zmian, które mają poprawić warunki gospodarowania. Ewentualne wcześniejsze wybory nie są zagrożeniem. Bo albo wygra je PiS, a zatem nie będzie gorzej, albo PO, która postrzegana jest przez inwestorów jako partia progospodarcza. Innej realnej możliwości w zasadzie nie ma.
W sytuacjach kryzysowych nie obserwujemy zatem silnej reakcji rynków, ale nie oznacza to, że przedłużająca się destabilizacja polityczna nie ma żadnego negatywnego wpływu na to, co się dzieje i co nas czeka. Może bowiem dojść, a właściwie już doszło, do opóźnienia prac legislacyjnych nad ustawami związanymi z planem przygotowanym przez premier Gilowską. Z pewnością najistotniejsza jest tu kwestia ustawy o finansach publicznych. Sejm podjął już wiele decyzji dotyczących zwiększenia wydatków lub ograniczenia dochodów państwa. Mają być one finansowane wzrostem gospodarczym oraz oszczędnościami wynikającymi właśnie z tej ustawy. W kolejce czekają ustawa o swobodzie działalności gospodarczej, ustawa o partnerstwie publicznoprawnym i wiele innych mających niebagatelny, a często zasadniczy wpływ na funkcjonowanie sfery gospodarczej.