Rosyjski Gazprom ostrzegł, że od jutra może zredukować dostawy gazu do Białorusi o 45 proc. Jako powód podał zadłużenie białoruskich kontrahentów. Od początku roku narosło ono do niemal 460 mln dolarów (około 1,29 mld zł). Gazprom uspokaja, że podjął już odpowiednie kroki, aby zapewnić ciągłość dostaw do pozostałych klientów w Europie. Informacja wywołała jednak spore zaniepokojenie, ponieważ 20 proc. rosyjskiego eksportu gazu kierowane jest tranzytem przez Białoruś.
Ministerstwo Gospodarki bagatelizuje zagrożenie. Twierdzi, że nie dopuści do przerwy w dostawach do Polski. - Przyczyna odcięcia dostaw nas nie dotyczy. Nie jesteśmy stroną w sporze, nie widzimy zatem powodu, by mogło nie dojść do wypełnienia przez Gazprom umów - uspokajał wczoraj minister gospodarki Piotr Woźniak. - Nie przyjmujemy do wiadomości możliwości przerwania dostaw gazu do Polski - informował.
Minister powiedział też, że Gazprom zawiadomił o możliwości wystąpienia zakłóceń w dostawach gazu swego polskiego odbiorcę - Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Rosyjski koncern obiecał też przesyłanie informacji o rozwoju sytuacji.
Spożycie gazu w Polsce wyniosło w 2006 r. 14,5 mld metrów sześciennych. Wydobycie krajowe zaspokoiło 30 proc. zapotrzebowania. Niemal 50 proc. importu trafiało do Polski za pośrednictwem Białorusi tłoczniami w miejscowościach Kondratki (rurociąg jamalski) i Wysokie Litewskie. W ubiegłym roku trafiło z nich odpowiednio 2,68 mld i 2,23 mld metrów sześciennych surowca.
To nie pierwsze problemy z dostawami gazu z Białorusi. Ostatnie zakłócenia miały miejsce zimą ubiegłego roku. By zmniejszyć uzależnienie od sytuacji w tym kraju, prowadzone są działania mające na celu dywersyfikację dostaw. Obecnie PGNiG realizuje kilka takich projektów. Są to m.in. budowa terminalu LNG oraz udział w budowie gazociągów Skanled i Baltic Pipe. Do 2012 r. spółka wyda na te inwestycje w sumie około 4,1 mld zł.