Zniekształcona perspektywa

Ostatnie lata na giełdzie przyzwyczajały nas do wysokich zysków, osłabiły czujność i zniekształciły perspektywę oceny ryzyka

Publikacja: 06.08.2007 08:47

Co z tą giełdą? To pytanie, z którym mam do czynienia coraz częściej. Na razie ludzie pytają raczej, kiedy znów kupować? Przecena małych spółek stwarza przecież okazję do korzystnej akumulacji. Robili to w przeszłości, taka strategia przyniosła im wiele korzyści. Trzymanie akcji, które tanieją, budzi wątpliwości, ale jeszcze nie wywołuje strachu. Przecież oni są inwestorami długoterminowymi, a polskie fundamenty są bardzo dobre. Wielokrotnie Polska giełda potwierdzała, że jest mocniejsza niż świat.

Mój przyjaciel Stefan, którego namówiłem kiedyś do kupowania akcji (co w ciągu roku ugruntowało w nim świadomość, że jest doświadczonym inwestorem), nie rozważa możliwości trwałych spadków. Myśli raczej o wakacjach, potem zobaczy, co z tym dalej robić. Swoje ostatnie niepowodzenia sprowadza do stwierdzenia, że po każdym wzroście musi przyjść kiedyś korekta. Dużo zarobił, jest z czego oddawać. Taki tok myślenia towarzyszy wielu osobom, związanym z giełdą.

W telewizji fundusze inwestycyjne chwalą się wynikami z przeszłości. Nie widzą powodów, dla których nie miałyby zarabiać w przyszłości. Mistrzowie statystyki wykręcają niesamowite stopy zwrotu i każdy fundusz jest najlepszy w zdefiniowanej przez siebie kategorii. Tylko dlaczego większość statystyk kończy się przed 24 lipca? Pewnie dlatego, że reklamy były wcześniej przygotowane.

Zaangażowanie TFI w akcjach przekroczyło 60 mld zł. Na moich oczach tworzy się historia rynku. Aż nie chce się wierzyć, jak bardzo hossa zmieniła alokację oszczędności. Niepokoi, że znaczna część kapitału TFI ulokowana jest w małych spółkach, które są liderami wzrostów w czasie hossy, jednak zupełnie tracą płynność w czasie dekoniunktury. Żeby z czegoś takiego mógł wyjść duży inwestor, musi sprowadzić cenę w dół o kilkadziesiąt procent. TFI są więc zmuszone do bycia długoterminowymi, wręcz strategicznymi inwestorami w firmach, które często dopiero planują zyski lub pozostają w "modnej branży". Ale to nie przeszkadza, dopóki jest hossa. Co się jednak stanie, gdy pieniądze będą odpływać z TFI?

Oczywiście, żaden zarządzający TFI na razie nie będzie myślał o sprzedaży akcji. Nie zapomina o szerokiej sieci sprzedaży funduszy inwestycyjnych. Tysiące doradców w bankach, domach maklerskich czy też specjalnie ku temu stworzonych instytucjach, mają w budżetach sprzedaż jednostek funduszy. Od tego zależą premie. Jest więc szerokie lobby, które przez długi czas nie porzuci myśli o powrocie hossy. To jest poważna siła mechanizmu trendu i zarazem jedno z największych zagrożeń dla nieświadomego Kowalskiego, który ma portfel TFI. Brak obiektywności oceny powoduje, że Kowalski długo będzie utrzymywany w nadziei zysku. O ryzyku, że gdy już zdecyduje się na ucieczkę z giełdy, a fundusz nie będzie chciał wypłacić pieniędzy z powodu zbyt dużego odpływu kapitału, może lepiej nie wspominać.

Zastanowił mnie komentarz jednego z zarządzających TFI: "Po urealnieniu wycen akcji, jeśli nic złego nie wydarzy się w gospodarce, papiery spółek notowanych na polskiej giełdzie staną się atrakcyjne". Ciekawe, jak duży musiałby być spadek cen, żebyśmy mogli mówić o "urealnieniu", szczególnie w sektorze małych i średnich spółek, gdzie wiele wycen opiera się na obietnicy zysków w przyszłości. Obawiam się, że prawdziwe "urealnianie" doprowadziłoby do bessy. Może warto otwarcie powiedzieć, że szansą dla wszystkich tych, którzy mają akcje, jest scenariusz stabilizacji na globalnym rynku finansowym, powrót apetytu na ryzyko, dalszy napływ pieniędzy do funduszy inwestycyjnych, które będą pompowały kursy. To jednak jedynie odłoży w czasie to, co nieuchronne.

Ważny jest również relatywizm wycen. Obecne spadki na globalnych rynkach mają charakter fundamentalny. Jeśli obawy potwierdzą się i jesteśmy świadkami przegięcia w globalnym cyklu gospodarczym, dalsze osłabienie światowych rynków akcji będzie obniżało komparatywną wycenę polskich spółek. Nie wierzę, aby Polska mogła oderwać się od globalnego trendu, zarówno jeśli chodzi o fundamenty gospodarcze, jak i rynki finansowe. Nie udało się to innym tygrysom w przeszłości, nam się też nie uda. Może w czasie dekoniunktury polskie indeksy giełdowe nie spadną o 40 proc., tylko np. o 30 proc., ale to chyba małe pocieszenie dla posiadaczy akcji.

Nawet największa bessa zaczyna się od niepozornej korekty, gdy wszyscy pamiętają bardzo dobrze smak zarobionych pieniędzy. Gdy żywe są nadzieje dalszych wzrostów. Stopniowo głębsze spadki zaskakują, budząc wątpliwości i ból straconych pieniędzy. Jednak zwykle optycznie "ceny akcji są już tak nisko" w porównaniu z lokalnymi szczytami, że premia za ryzyko i "chciwość" podpowiadają trzymanie pozycji. Nikt nie chce sprzedawać w dołku. Nawet gdy mamy do czynienia ze zmianą trendu, gdy długoterminowi inwestorzy zmieniają pozycje, fundamenty nie są nigdy jednoznaczne. Rynek ma tendencję do zdecydowanego wyprzedzania fundamentów.

Warto się cofnąć do przeszłości i popatrzeć, jak rodziła się ta hossa. W latach 2002-2003 WIG20 lawirował przy 1000 pkt i zaczął rosnąć. Prognozy specjalistów rynku wciąż sugerowały poziom 600-800 pkt. Sceptyczne komentarze zdecydowanej większości analityków o korekcie bessy, sugerujące powrót do spadków, dominowały w prasie przez kilkanaście następnych miesięcy, mimo że indeks systematycznie się wspinał.

W zasadzie nie chciałbym straszyć. Wolałbym zachęcić do przemyśleń, ostrożności i porzucenia stereotypów. Ostatnie lata przyzwyczajały do dużych zysków, osłabiły czujność i zniekształciły perspektywę wyceny. Doświadczony inwestor kupuje, "gdy jest tanio", a teraz na rynku mamy do czynienia już raczej ze spekulacyjną bańką. Wiem jedno, nie sztuką jest zarobić, gdy wszystko rośnie, sztuką jest uchronić się przed bolesną stratą.

analityk rynków finansowych w Pekao

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy