Piątkowa sesja zamknęła kolejny z rzędu tydzień przeceny. Wystarczy spojrzeć na wykres tygodniowy, by przekonać się, że właściwie od miesiąca ceny spadają. Indeks WIG20 od poziomu szczytu stracił 7,5 proc.. Kontrakty na ten indeks zaliczyły przecenę o 8,2 proc.. Oczywiście mocniej spadały mniejsze spółki, co sprawiło, że strata mierzona szerokim indeksem WIG wyniosła 9,2 proc.. Skala ruchu w USA była podobna. Najmniej straciła średnia przemysłowa Dow Jones (-6,3 proc.). S&P500 i Nasdaq Comp. zaliczyły spadki o 7,9 proc.. Proszę jeszcze raz się przyjrzeć ty liczbom, a teraz proszę jeszcze raz przyjrzeć się wykresowi tygodniowemu indeksu WIG20 (Wykres 1). Czy te wartości uprawniają do lamentu, jaki w komentarzach do zachowań rynków się pojawił? Czy zasadne są oczekiwania na akcję ratunkową ze strony władz monetarnych w USA?
Strach ma wielkie oczy
Przyznam, że czytając komentarze i opinie analityków w USA można dojść do wniosku, że mamy do czynienia niemal z tragedią. Także i nasza prasa pełna jest zdań o "zimnym prysznicu", czy "edukacyjnej roli" ostatnich spadków cen. Zdaniem niektórych autorów przecena uświadomi części najbardziej naiwnych inwestorów, że "giełda nie tylko rośnie, ale czasami i spada". Emocje zawarte w tekstach są na zdecydowanie wyższym poziomie niż miałoby to wynikać z tego, co faktycznie dzieje się na rynku. Jak widać po liczbach przecena jest umiarkowana, by nie powiedzieć mała. Ostatnia hossa naprawdę zdemoralizowała znaczną część inwestorów. Gdy dotyczy to jeszcze naszego rynku, to jestem w stanie to zrozumieć. Tu historia jest krótka, a przyrost osób zainteresowanych rynkiem był ogromny. Tak wśród tych, którzy sami inwestują, jak i tych, którzy o inwestowaniu piszą. Trudno więc mówić o doświadczeniu, skoro znaczna część obecnie zainteresowanych giełdą w ogóle nie miała styczności z większym spadkiem cen poza tym, co przeczytała w książkach lub widziała gdzieś na wykresie. Przeczytać, a przeżyć to nie to samo.
Jednak podobne lamenty zza oceanu nieco mnie dziwią. Tam rynek ma bogatą historię, a społeczeństwo jest znacznie lepiej pod tym względem wyedukowane. Powinno wiedzieć, że nie każdy człowiek z ulicy w krótkim czasie może stać się milionerem dzięki grze na giełdzie. Inwestowanie to ciężki kawałek chleba, choć pewnie dla wielu rodzimych graczy to zdanie wydaje się śmieszne w kontekście wyników osiąganych w ostatnich latach.
Ryzyko już nie w modzie