Ministerstwo skarbu niewiele robi sobie z uwzględnianych w ustawie budżetowej planów prywatyzacyjnych. Jak odbija się to na finansach państwa?
W tym roku udało się resortowi uzyskać 1,08 mld zł wobec planu na poziomie 3 mld zł. Ale wypełnienie jednej trzeciej zamierzeń do końca lipca to i tak w pewnym sensie poprawa. W całym 2006 r. wpływy z prywatyzacji (brutto) zatrzymały się na poziomie 621 mln zł, wobec planu 5 mld zł. Zakładano, że budżet zostanie zasilony sumą 4,2 mld zł.
Pieniądze ze sprzedaży udziałów w państwowych spółkach, chociaż nie są do budżetu zaliczane wprost, pomagają sfinansować deficyt. Takie jest założenie. W praktyce przez ostatnie dwa lata wpływy z prywatyzacji były niższe od planów w sumie o 6,72 mld zł. Wygląda na to, że na koniec tego roku ten prywatyzacyjny niedobór powiększy się o kolejne 1-1,5 mld zł. A skoro założeń budżetowych nie wypełnia resort skarbu, to musi się tym zająć Ministerstwo Finansów. I emitować dłużne papiery skarbowe.
Można by rzec, że przy zadłużeniu Skarbu Państwa sięgającym łącznie około 490 mld zł emisja obligacji skarbowych wartych kilka miliardów więcej nie robi większej różnicy. Co więcej, przy obecnej koniunkturze pieniądze z podatków płyną do państwowej kasy szerokim strumieniem, przez co deficyt jest niższy.
Jednak Najwyższa Izba Kontroli, oceniając wyniki prac MSP za ubiegły rok, zwróciła uwagę na inny fakt: nie ma sensu planowanie wpływów z prywatyzacji na wysokim poziomie, jeżeli brakuje spółek faktycznie przygotowanych do sprzedaży. "Podkręcone" prognozy wpływają później na kształt ustawy budżetowej i potrzebę szukania źródeł finansowania deficytu innych niż prywatyzacja.