Przez pierwszych pięć lat funkcjonowania zakłady emerytalne, które zajmą się wypłatą pieniędzy z OFE, będą nierentowne - przyznają zgodnie przedstawiciele polskich firm ubezpieczeniowych. Premia za pierwszeństwo na nowym rynku może jednak zrekompensować poniesione początkowo straty.
Kto pierwszy, ten lepszy
Nie ma jeszcze ustawy o zakładach emerytalnych, a rząd przedstawia coraz to nowe pomysły. Ubezpieczyciele z zainteresowaniem przyglądają się poczynaniom władz i skrzętnie analizują opłacalność nowego biznesu. - ING jest jak najbardziej zainteresowane utworzeniem własnego zakładu emerytalnego i chce być liderem na tym rynku - mówi Beata Zduńczyk-Skup z ING. - Zadebiutujemy prowdopodobnie już w 2009 r. - dodaje.
Zygmunt Kostkiewicz, wiceprezes Commercial Union TUnŻ, przyznaje, że choć opłacalność biznesu będzie początkowo niewielka, prawdopodobnie część ubezpieczycieli zdecyduje się otworzyć zakład na samym początku. - Pojawienie się na rynku już w 2009 r. daje pewną przewagę nad tymi, którzy będą zwlekać z decyzją. Chodzi tu o markę i doświadczenie w biznesie - twierdzi. - Czy zrobimy to już za dwa lata, okaże się po dokładnej analizie wszystkich za i przeciw - dodaje.
Od strony finansowej ostatni lipcowy projekt ustawy o emeryturach kapitałowych analizuje również PZU. O możliwości utworzenia zakładu przedstawiciele największej polskiej firmy ubezpieczeniowej wypowiadają się bardzo pozytywnie. - Oczywiście, jesteśmy zainteresowani, jednak pod warunkiem, że działalność nie będzie zbyt ryzykowna - mówi Krzysztof Bukowski, zarządzający PZU Życie. - Przez pierwszych kilka lat zakłady będą obsługiwać zaledwie od kilkuset do kilku tysięcy klientów, a więc koszty na pewno przewyższą przychody - tłumaczy. - Nie wyobrażam sobie jednak sytuacji, by gracz, który chce zająć dobrą pozycję na rynku, zechciał zrezygnować z pierwszych lat działania systemu - dodaje.