21-procentowa różnica pomiędzy historycznym maksimum indeksu WIG20 a poziomem dołka z ubiegłego tygodnia podała w wątpliwość prawdziwość tezy o średnio- i długoterminowym trendzie wzrostowym. Uważam, że dotychczasowy trend w średnim okresie utrzyma się, o ile indeks pozostanie ponad wsparciem na wysokości 3350 pkt, a w długim przy wartościach powyżej 3150 pkt.
W zależności od przyjętej perspektywy czasowej od 2005 roku indeks największych spółek poruszał się podtrzymywany trzema liniami trendu. Najdłuższa (analiza na podstawie wykresu tygodniowego), podczepiona pod dołki z maja 2005 i czerwca 2006 roku wyznacza trend długoterminowy i obecnie znajduje się na wysokości 3170 pkt. Jej bieżący poziom zbiega się z dołkiem z marca tego roku stanowiąc silne i ostateczne (przed bessą) wsparcie. Ta sama linia, ale poprowadzona nie po minimum z maja 2006 roku, ale pod zamknięciem tygodnia przebiega 230 pkt wyżej i stanowi także o trendzie w długim terminie. Obecnie indeks znajduje się niemalże na jej poziomie, ale jednak pod średnią kroczącą z 45 tygodni i pod linią trendu wzrostowego zaczepioną o dołki z czerwca 2006 i marca 2007 roku. Ta ostatnia linia wyznaczała trend w najkrótszej (choć trwającej 14 miesięcy) perspektywie. Fakt jej przełamania jest z pewnością znaczący, ale jego skala nie jest tak duża, by definitywnie uznać to wsparcie za stracone, szczególnie że filtrem jest poziom 3350 pkt, na którym ukształtował się lokalny wierzchołek hossy w maju 2006 roku. Teraz poziom ten powinien stanowić silne wsparcie.
Opisane linie trendu doskonale widać na wykresie tygodniowym i warto posługiwać się nimi, podchodząc do tematu inwestowania w co najmniej średnim okresie. Na podstawie analizy technicznej i obserwacji bieżącej sytuacji twierdzę, że nie tylko duże spółki, ale i te z sektora MSP jeszcze w tym roku ponowią próbę ataku na strefę oporu między 3900 a 4000 pkt, mimo że w tej chwili wydaje się to być bardzo odległa perspektywa. Zmienię zdanie, o ile indeks spadnie poniżej 3150 pkt.