Problemem międzynarodowej grupy logistycznej Fiege, która w Polsce chce się zająć dystrybucją leków bezpośrednio od producentów do aptek (z pominięciem hurtowników) może być pozyskanie klientów. - Ten model rozprowadzania leków nie jest zagrożeniem dla tradycyjnych hurtowni, które potrafią robić to najtaniej i najbezpieczniej - uważa Michał John, rzecznik PGF.
Bezpośrednio jednak drożej
Doświadczenia innych państw potwierdzają, że kosztowo dystrybucja bezpośrednia (tzw. direct distribution, DD) jest dla producentów mniej opłacalna niż korzystanie z usług wyspecjalizowanych hurtowni. Dotychczas na większą skalę DD wprowadzono w Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Na Wyspach np. koncerny Pfizer czy AstraZeneca wybrały jedną lub dwie firmy do rozprowadzania produktów. Choć w obu przypadkach były to hurtownie leków, to umowy dotyczyły tylko usług logistycznych.
Jednak przedstawiciele producentów przyznają sami, że np. wzrosły im koszty magazynowania leków, co wcześniej brali na siebie hurtownicy. Jedynym uzasadnieniem dla takiej polityki jest ochrona przed tzw. importem równoległym leków, czyli możliwością sprowadzania przez niezależne hurtownie preparatów z innych państw, gdzie ich cena jest niższa. W Polsce rynek importu równoległego jednak dopiero raczkuje, więc takiego zagrożenia nie ma.
Przyzwyczajenia aptekarzy