Przez ostatnie parę dni rynek obsuwał się stopniowo przy raczej niewielkich obrotach. Nie interpretowałbym jednak takiego zachowania jako typowej korekty we wzroście. W sposób widoczny popyt cofnął się, nie dając w ten sposób szansy zamknięcia pozycji większym inwestorom. Szczególnie widocznie było to w segmencie małych i średnich spółek, które właśnie zamknęły spadkami trzeci kolejny miesiąc.

Można spekulować, iż - przy widocznym zahamowaniu napływu nowych środków do TFI - fundusze muszą zacząć upłynniać część swoich pozycji, by brać udział w nowych emisjach akcji. Inna sprawa, że ostatnio trudno o zyskowne oferty publiczne - redukcje są mniejsze, a debiuty "spokojniejsze". Dla zdeterminowanych i pewnych swego inwestorów jest to niezła okazja do zajęcia większych pozycji, co nie było możliwe w okresie szaleństwa, które miało miejsce choćby na początku roku.

Na rynkach zagranicznych kryzys płynnościowy został najwyraźniej opanowany. Oznacza to jednak jedynie tyle, że rynki funkcjonują w miarę normalnie, tj. zapewniają wycenę aktywów. Inna sprawa, że ta wycena jest diametralnie różna od tego, co widzieliśmy kilka miesięcy temu. Po ugaszeniu pierwszego pożaru wszyscy rozważają, czy wydarzenia na styku rynków nieruchomości i finansów przeniosą się do sfery realnej. Czy taka sytuacja, jak w Irlandii (gdzie PKB wzrósł w II kwartale br. o 5,4% przy spadku w sektorze budowlanym o ponad 7%), może się utrzymać na dłużej? Wydaje mi się, że nie, a ryzyko osłabienia wzrostu gospodarczego jest na tyle duże, że ostatnie rekordy giełd w USA są lekko przesadzone.

Można wymienić jeszcze kilka potencjalnie negatywnych dla naszego rynku czynników, jak np. obawy o przegrzanie wielu gospodarek w naszym regionie. Wszystko to sprawia na razie, że indeksy giełdowe w krajach Europy Środkowej i Wschodniej zachowują się gorzej od tych na rynkach rozwijających się w krajach azjatyckich. Czy coś w ogóle przemawia za dalszymi wzrostami już teraz (bo o trwałości trendu długoterminowego jestem przekonany)? Jeśli tak, to głównie kiepski nastrój wśród inwestorów. Szansa na wzrosty wynikać może z tego, że wszyscy Ci pesymiści sprzedali już swoje akcje i teraz mogą już tylko kupować.

Noble Funds TFI S.A.