Doskonałą kondycję finansową firm widać gołym okiem. Zyski przedsiębiorstw rosną. Korzystają na tym również pracownicy. Jak podaje GUS, w sektorze przedsiębiorstw (czyli w firmach zatrudniających co najmniej 50 osób) od kilku miesięcy wynagrodzenia powiększają się w tempie zbliżonym albo nawet przekraczającym 10 proc.
Menedżerowie też są pracownikami. I też korzystają z dobrej koniunktury. Ich zarobki również idą w górę. Teraz, gdy przedsiębiorstwa mogą pochwalić się bardzo dobrymi wynikami, podwyższanie sobie pensji przez prezesów (oczywiście, formalnie zarządy rzadko decydują o tym, ile będą zarabiać, trudno jednak zaprzeczyć, że mają na te zarobki o wiele większy wpływ niż szeregowi pracownicy) nie razi. Można tylko szukać dobrych przykładów - firm, które są w stanie poprawiać wyniki bez podnoszenia wynagrodzeń najwyższych w hierarchii menedżerów. To najwyraźniej znaczy, że są oni wystarczająco zmotywowani do pracy.
Wiązanie wielkości wynagrodzeń zarządów z wynikami jest często mylące. Dlaczego? Trzeba pamiętać, że wzrost wynagrodzeń może być związany z tym, że ze ścisłego kierownictwa firm ktoś odchodzi i trzeba wypłacić mu odprawę. Albo zarząd się powiększa i automatycznie rośnie pula pieniędzy wypłacanych co miesiąc zarządowi. Z takimi sytuacjami mamy ostatnio do czynienia nader często. Wystarczy wspomnieć Orlen, gdzie zdecydowaną większość "wynagrodzeń zarządów" stanowiły odprawy. I koszt utrzymania zarządu był znacznie wyższy niż przed rokiem.