W październiku 1987 roku dobiegała końca druga kadencja prezydentury Ronalda Reagana. Amerykańska gospodarka miała już wtedy za sobą lata niepewności, wysokiej inflacji i jeszcze wyższych stóp procentowych. "Reaganomika" sprawiła, że Stany Zjednoczone stały się bardziej konkurencyjne na rynkach światowych, co już powoli zaczęła odczuwać Japonia, do niedawna niekwestionowany lider międzynarodowego handlu. W latach 80. w kalifornijskiej Dolinie Krzemowej zaczęła kiełkować zupełnie nowa branża. To właśnie tam powstawały pierwsze firmy komputerowe, których ekspansja była później oszołamiająca.
20 proc. w jeden dzień
Rynek kapitałowy dobrze przyjął politykę gospodarczą Reagana. Dow Jones Industrial Average, główny indeks nowojorskiej giełdy, wspiął się z 825 pkt na początku stycznia 1980 r. do 2641pkt na pierwszej październikowej sesji w 1987 r. Każdego roku rósł zatem o blisko 20 proc. Wystarczyło zainwestować pieniądze w jakąś dużą i stabilną spółkę, by mieć zysk znacząco większy niż z oprocentowania lokat bankowych czy z obligacji. 13 października 1987 r. Dow Jones spadł poniżej bariery 2,5 tys. punktów i powoli zaczął zsuwać się w dół. Do tąpnięcia doszło niespodziewanie 19 października. O godzinie 9.30, gdy rozpoczynała się giełdowa sesja, poziom indeksu był jeszcze dość przyzwoity - 2164,16 pkt. Jednak o godzinie 11.00 Dow Jones zleciał poniżej 2 tys. pkt, potem na chwilę odbił się, by znów zacząć szybko spadać, mijając po drodze kolejne "psychologiczne" poziomy - 1900, 1850, 1800, 1750. Wreszcie osiągnął dno tego feralnego dnia - 1677,55 pkt. Zdołał się jeszcze nieco odbić i sesja zakończyła się odczytem głównego indeksu na poziomie 1738,74 pkt. Oznaczało to, że w ciągu jednego dnia wartość akcji na największej światowej giełdzie spadła aż o 20 proc.
Jak w czarny wtorek
To był szok porównywalny tylko z "czarnym wtorkiem" 29 października 1929 r., który zapoczątkował najgłębszy kryzys ekonomiczny współczesnego świata. Przed 20 laty też wyglądało to dość groźnie, bo za Nowym Jorkiem natychmiast poszły inne wielkie centra finansowe. W Londynie akcje staniały o 32 proc., w Paryżu i Frankfurcie o ponad 20 proc., w Tokio o 16 proc. i w Hongkongu o 11 proc. Media biły na alarm, bo dość powszechne były obawy, że światową gospodarkę czeka powtórka z ponurych lat 30. Prezydent Reagan natychmiast wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że fundamenty amerykańskiej gospodarki są zdrowe. Sformułowanie, choć tym razem okazało się prawdziwe, było dość niefortunne, bo to samo niemal co do słowa mówił prezydent Hoover w roku 1929.