Jean Tirole, Paul R. Milgrom, Gene M. Grossman czy Jagdish Bhagwati? A może ktoś zupełnie inny, nie typowany przez fachowców i publicystów? Dzisiejszego popołudnia, zapewne po godz. 13., poznamy tegorocznego laureata Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii.
Przed werdyktem Komitetu Noblowskiego bardzo ciężko jest wskazać możliwego zwycięzcę. Być może nawet trudniej niż w poprzednich latach. W światowych mediach pojawia się kilka nazwisk, ale zwolennicy każdego z nich nie są zbyt przekonujący w forsowaniu swojego kandydata. Być może wyróżnienie (wraz z 10 mln koron - 1,5 mln dolarów) trafi do któregoś z badaczy, których szczyt aktywności intelektualnej przypadł na poprzednie dekady, jak Eugene Fama.
Bodaj najczęściej wymienia się Jeana Tirole. Francuz dostał najwięcej głosów w plebiscycie przeprowadzonym przez agencję Thomson Scientific. Gdyby zyskał również poparcie ekspertów Komitetu, byłby kolejnym uhonorowanym badaczem gier decyzyjnych. Tirole znany jest przede wszystkim z zastosowania ich do teorii organizacji przemysłu. Studia o podobnej problematyce prowadzi Milgrom, specjalista od modnej ostatnio teorii aukcji. Grossman z kolei zajmuje się międzynarodowymi stosunkami gospodarczymi. Czarnym koniem może się okazać Bhagwati, orędownik wolnego handlu i autor głośnej książki "W obronie globalizacji". Uznanie przyniosły mu badania nad tzw. pogonią za rentą ("rent-seeking").
Nagroda z ekonomii nie figurowała w oryginalnym zestawie ufundowanym przez Alfreda Nobla. Ufundował ją Bank Szwecji w 1968 r. Kandydatury mogą zgłaszać Komitetowi trzy tysiące wyróżnionych osób z całego świata.