To, że państwo żelazną ręką trzyma udziały w nadzorowanych przez siebie spółkach, nie daje polskiej gospodarce nic dobrego - wynika z raportu o konsekwencjach zablokowania prywatyzacji w latach 2006-2007. Opracowanie to przygotowały wspólnie: Forum Obywatelskiego Rozwoju, Forum Edukacji Ekonomicznej oraz PKPP Lewiatan. Środowiskom tym dużo bliżej do obecnej opozycji niż do rządzącego w ministerstwie skarbu Prawa i Sprawiedliwości.
Plany były, ale się zmyły?
- W ubiegłym roku wpływy z prywatyzacji były dziewięciokrotnie niższe, niż zakładały, i tak niezbyt ambitne, plany rządu (przychody wyniosły nieco ponad 600 mln zł wobec planowanych pierwotnie ponad 5 mld złotych - red.). Tegoroczne, wynoszące 3 mld złotych plany zostały zrealizowane w 60 procentach - mówi Adam Rzońca, wiceprezes FOR. Dodaje on, że przychody z 2006 roku były najniższe od początku prywatyzacji, a tegoroczne przewyższają jedynie te z 1991 roku. Gdyby w przyszłości prywatyzacja miała być prowadzona w obecnym tempie, to zakończyłaby się za 171 lat. Gdyby pod opieką skarbu zostawić przedsiębiorstwa strategiczne, to i tak do końca prywatyzacji zostawałoby jakieś 130 lat.
"Czysta strata społeczna"
Jak wynika z wyliczeń FOR-u, gdyby zrealizowano plan przychodów z prywatyzacji z 2006 i 2007 roku, potrzeby pożyczkowe państwa zmniejszyłyby się - bezpośrednio - o ponad 5,1 mld złotych. - Gdyby osiągnięto takie przychody jak przeciętenie w latach 1991-2005, dług publiczny byłby niższy o 11,1 mld złotych - komentuje Andrzej Rzońca (na tę sprawę zwracała nie tak dawno uwagę również Najwyższa Izba Kontroli).