Połowicznym sukcesem zakończyła się oferta publiczna Biprometu. Spółce nie udało się sprzedać 1,32 mln akcji. Ostatecznie nabywców znalazło zaledwie 890,6 tys. walorów. Podczas zapisów nie dopisali zarówno inwestorzy indywidualni, jak i instytucjonalni. Ci pierwsi zapisali się na 163,2 tys. papierów, choć ich pula była dwa razy większa (320 tys.). Fundusze kupiły 727,3 tys. akcji, mimo że ich transza wynosiła 1 mln walorów. To oznacza, że w obu grupach nie wystąpiła redukcja zapisów.
To, co może cieszyć akcjonariuszy, to fakt, że do Biprometu mimo wszystko wpłynie blisko 19 mln zł brutto. Łączna wartość zapisów przekroczyła bowiem liczbę nowych akcji (750 tys. papierów serii E). - Jestem bardzo zadowolony z wyników oferty publicznej. Kapitały, które pozyskaliśmy na rynku, umożliwią nam realizację wszystkich celów emisyjnych, dzięki czemu firma będzie nadal rozwijać się dynamicznie - komentuje Tadeusz Baj, prezes spółki działającej w branży inżynieryjno-budowlanej. Dodaje, że cieszy go zainteresowanie inwestorów instytucjonalnych, które stwarza szansę na budowę stabilnego akcjonariatu.
Powodów do zadowolenia nie ma z pewnością Avallon MBO, który planował zbycie 570 tys. "starych" akcji. Ostatecznie pozbędzie się zaledwie 140 tys. walorów. - Pakiet akcji Biprometu, którego jesteśmy właścicielem, ma określoną wartość. Nie widzę powodu, dla którego powinniśmy zaniżać jego cenę, nawet w niezbyt korzystnej sytuacji na rynku pierwotnym, z jaką obecnie mamy do czynienia - komentuje Tomasz Stamirowski, prezes Avallon MBO. Po ofercie udział jego firmy w akcjonariacie wyniesie prawie 17 proc., choć pierwotnie miał spaść poniżej 10 proc.