Czy zmieniająca się koniunktura na giełdowym parkiecie powinna rzutować na formę prowadzonych przez spółki publiczne relacji inwestorskich, w jaki sposób nastroje inwestorów oddziałują na efekty działań osób zajmujących się komunikacją firm z rynkiem czy klimat inwestycyjny ma w ogóle cokolwiek wspólnego z aktywnością w zakresie relacji inwestorskich (IR)? Czy może jednak IR jest zestawem określonych czynności, które spółka powinna wdrażać w życie, bez względu na to, co dzieje się na giełdzie?
Hossa to także wyzwania
Bez wątpienia prowadzenie relacji inwestorskich w warunkach sprzyjającej koniunktury giełdowej jest zadaniem łatwiejszym i bardziej wdzięcznym. Rosnące notowania są odbiciem dobrej kondycji gospodarki i poprawiających się wyników firm, których władze mają się czym pochwalić przed inwestorami. Ludziom z działów komunikacji łatwiej jest uzasadnić przydatność swoich działań, bo w czasie hossy inwestorzy najczęściej z dużym optymizmem reagują na napływające wiadomości i windują kursy akcji. Poprawiająca się zyskowność przedsiębiorstw pozwala przeznaczać większe środki na działania kreujące ich wizerunek. Równocześnie w okresach dobrej koniunktury nie brakuje kapitału, więc łatwiej jest pozyskiwać inwestorów do akcjonariatu. Biura maklerskie i instytucje finansowe powiększają działy analityczne, by odpowiedzieć na zwiększone zapotrzebowanie w tym względzie. Większa konkurencja między analitykami zwraca ich uwagę na szersze spectrum spółek. Ilość raportów analitycznych na temat spółki jest jednym z wyznaczników skuteczności relacji inwestorskich.
Jednak hossa na parkiecie to nie tylko bezpośrednie korzyści. To również dodatkowe wyzwania dla osób odpowiedzialnych za komunikację z rynkiem. Od umiejętności sprostania im zależy, w jakim stopniu wykorzystamy sprzyjające warunki do zbudowania lepszych kontaktów z rynkiem, pozyskania nowych akcjonariuszy, ugruntowania swojej reputacji jako wiarygodnego celu inwestycyjnego.
Wśród różnych wyzwań jest to związane ze zmieniającą się strukturą inwestorów giełdowych. To zjawisko obserwujemy w kolejnych latach hossy, gdzie zmienia się aktywność poszczególnych grup inwestorów. W II połowie 2003 r. dominującą grupą, z 40-proc. udziałem w obrotach na naszym parkiecie, byli instytucjonalni inwestorzy. W I połowie 2004 r. liderem pod względem udziału w obrotach zostali indywidualni inwestorzy (38 proc.). Natomiast w II połowie 2004 r. oraz w 2005 r. ton wydarzeniom na naszym rynku nadawali inwestorzy zagraniczni. W I połowie tego roku proporcje za to wyrównały się i instytucje odpowiadały za 35 proc. obrotów, "zagranica" za 31 proc., a "detal" za 34 proc.