Kto ukrywa 60 miliardów dolarów?

W najbliższych kilkunastu miesiącach możemy się spodziewać ujawniania kolejnych strat w sektorze finansowym

Publikacja: 06.11.2007 08:35

Jeśli ktoś myśli, że kryzys na rynku kredytów hipotecznych to już przeszłość, to - w mojej ocenie - się myli. Skala niepewności na rynku międzybankowym jest praktycznie taka sama jak w sierpniu, czyli miesiącu dotkliwych spadków na giełdach. Paradoksalne natomiast jest to, że nawet surowa opinia na temat kryzysu nie oznacza powrotu zniżek na rynki finansowe.

Kiedy w sierpniu nastąpił wybuch kryzysu na rynku kredytów hipotecznych w Stanach Zjednoczonych, w mediach pojawiły się pierwsze oszacowania możliwej skali kryzysu. Najczęściej spotykana prognoza to 100 mld USD, najwyższy szacunek strat mówił o 200 mld USD, a amerykański bank centralny podawał estymacje od 50 mld do 150 mld dolarów. Nie chodzi tu o straty wynikające z przeceny akcji (czyli spadku kapitalizacji giełdy w wyniku kryzysu), tylko bezpośrednio powiązane z kredytami hipotecznymi. Oto, kto się na razie przyznał do poniesienia strat większych niż 2 mld dolarów: Citigroup - około 16 mld, Merrill Lynch - 8,4 mld, USB - 3,4 mld, Deutsche Bank - 3,1 mld i Morgan Stanley - 2,4 mld. Do mniejszych strat przyznały się praktycznie wszystkie pozostałe banki globalne i główni amerykańscy gracze na rynku bankowym. Łącznie można doliczyć się ponad 40 mld dolarów ujawnionych strat. Porównajmy te straty z przeszłością: bankructwo funduszu hedgingowego LTCM opiewało na 3,8 mld USD, bankructwo banku Barings wynikało z poniesionych strat na poziomie 1,3 mld USD, bankructwo funduszu Amaranth nastąpiło w wyniku strat sięgających 6-8 mld USD.

Według znanych mi opinii i danych, obecne straty mogą być porównywalne tylko z kryzysem zadłużeniowym na początku lat osiemdziesiątych, gdzie między innymi Polska odmówiła spłaty swoich zagranicznych długów. Po co ta wyliczanka? Proste działanie wskazuje, że 100 mld strat szacowanych i 40 mld strat już znanych oznacza 60 mld dolarów strat jeszcze nie ujawnionych. Nie są jeszcze wykazane, bo w pewnym sensie jeszcze nie muszą być. Związane jest to ze zjawiskiem sztucznie niskich stóp procentowych na rynku kredytów hipotecznych. W ramach promocji dla klientów, którzy nie mogą wykazać się wypłacalnością finansową, udzielano tzw. teaser loan, gdzie stopa procentowa w pierwszych kilkunastu/kilkudziesięciu miesiącach wynosi 1 lub 2 proc. Zmiana stopy procentowej na rynkową, czyli tzw. reset stóp procentowych, będzie dopiero następował.

Dlatego, zakładając estymację strat na poziomie 100 mld USD jako trafną, uwzględniając kolejne resety stóp procentowych i wynikające z tego kolejne bankructwa gospodarstw domowych, w najbliższych kilkunastu miesiącach możemy się spodziewać ujawniania dalszych strat w sektorze finansowym. A to oznacza, że kryzys będzie jeszcze trwał.

Niepewność związana z efektami kryzysu będzie się więc utrzymywała. Jest ona bardzo widoczna na rynku lokat międzybankowych, gdzie znacząco zmniejszyła się skala operacji pomiędzy bankami komercyjnymi. Banki nie pożyczają sobie zbyt chętnie pieniędzy, bo nie wiedzą jeszcze, które z banków mogą mieć problemy z niespłaconymi kredytami hipotecznymi.

A kłopoty z pozyskaniem pieniędzy oznaczają wzrost ich ceny. Widzimy to nawet na naszym rynku - lokaty bankowe mają coraz większe oprocentowanie, bo banki muszą sięgać po takie źródła finansowania. Nie mogą one już bowiem korzystać z pożyczek od banków zagranicznych jak poprzednio.

Dlaczego jednak nie musi to oznaczać spadków na rynkach finansowych? Po pierwsze, szok związany ze stratami może być tylko jeden, rynki na "odgrzewane kotlety" - czyli kolejne straty - nie zareagują tak samo gwałtownie. Aby reakcja była silna, któryś ze światowych graczy musiałby popaść w znaczące kłopoty. Po drugie, realne straty są ograniczone do Stanów Zjednoczonych, ale główne amerykańskie indeksy giełdowe są oparte przede wszystkim na spółkach globalnych. Poza spółkami z sektora finansowego wszystkie inne radzą sobie dobrze, dzięki świetnej światowej koniunkturze. Spadki na amerykańskiej giełdzie mogą więc dotyczyć małych i średnich spółek, uzależnionych od wewnętrznej koniunktury. Po trzecie, obniżki stóp procentowych w USA to tańszy pieniądz na świecie, a to z kolei oznacza większy popyt na instrumenty finansowe.

Jednak wszystkie te informacje są złe dla dolara i to jest na razie największy przegrany kryzysu hipotecznego.

Główny Ekonomista Raiffeisen Bank Polska

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy