W Unii Europejskiej cały czas słychać narzekania inwestorów na zbyt wysokie koszty transakcji transgranicznych na giełdach. Kiedy i pod jakimi warunkami koszt handlu papierami wartościowymi w ramach UE zrówna się z kosztami obrotu na giełdach krajowych?
Oczywiście, najważniejszy warunek to możliwość oferowania przez firmy inwestycyjne usług transgranicznych. Ułatwienia ku temu stworzyła dyrektywa o usługach finansowych, wdrożona pod koniec lat 90., która jest teraz zmieniana przez dyrektywę MiFID. Firmom finansowym powinno być dzięki niej łatwiej oferować usługi ponad granicami i przyciągać klientów z innych krajów. Z czysto formalnej perspektywy niczego innego nie potrzeba. Jednak trzeba też brać pod uwagę względy ekonomiczne, a przede wszystkim koszt handlu międzynarodowego. Tu jest jeszcze sporo rzeczy do zrobienia, szczególnie jeśli chodzi o stronę rozliczeń i rozrachunków. Dla operacji międzynarodowych te koszty są znacznie wyższe niż na rynku krajowym.
Co konkretnie trzeba zrobić?
Są podejmowane różne starania, między innymi związane z kodeksem dobrych praktyk (Code of Conduct), podpisanym przez instytucje rozliczeniowo-rozrachunkowe. Najważniejsza z zawartych w nim zasad to doprowadzenie do większej przejrzystości, jeśli chodzi o cenniki tych instytucji, ażeby giełdy mogły na ich bazie decydować, z usług którego operatora systemów rozliczeniowych chcą korzystać. Drugi warunek to konieczność zapewnienia interoperacyjności (wymienialności danych) pomiędzy systemami, co tak naprawdę jest najważniejszą sprawą. Poza wynikającymi z kodeksu kwestiami kosztów rozliczeń i rozrachunków, trzeba też pamiętać o bezpośrednich kosztach obrotu. To także ważny czynnik, bo mają one bezpośredni wpływ na koszty inwestowania.
Można przypuszczać, że cel dotyczący przejrzystości cenowej może być w miarę łatwy do osiągnięcia. Ale co z wymienialnością danych?