Wczorajsza sesja pokazała ewidentną kruchość popytu. W czasach gdy zarządzający są świadomi wysokich wycen spółek i wielu niekorzystnych czynników okołorynkowych, a do tego pozostawieni są na łaskę wpłacających (lub wypłacających!) do funduszy, nie należy się dziwić powściągliwości w zakupach. Ostatnio polski rynek dość dobrze poprzedzał zachowania rynków rozwiniętych i zapewne teraz odbicie w USA zdaje się dla większości tylko korektą, po której nastąpią dalsze spadki. Przyznaję, że sam dwa tygodnie temu zakładałem kolejne rekordy i, co ciekawe, sprawdziło się to jedynie w stosunku do nielicznych emerging markets (patrz Brazylia).

Otóż to, co ostatnio obserwowaliśmy, to niesłychane rozwarstwienie zachowań rynków, gdzie wielkim spadkom w Stanach Zjednoczonych towarzyszyło dobre zachowanie parkietów wschodzących (Turcja, Brazylia, Rosja). Polska z przyczyn wiadomych była, niestety, wśród liderów spadków. Jak widać, kraje kiedyś uznawane za ekstremalnie ryzykowne skutecznie przyciągają kapitał (również z Polski, jak pokazały ostatnie dane październikowe), a inwestorzy z zimną krwią znoszą dramatyczne spadki w USA. Oczywiście tutaj kluczowe pytanie to, na ile jest to trwała tendencja. Zaufanie w największej gospodarce podważyły ostatnie dane z banków, które zaczęły prześcigać się w wielomiliardowych odpisach. Tutaj wrócę do wspominanego kiedyś przeze mnie raportu Dresdner Kleinwort, który jako jedyny w opozycji do czołówki banków inwestycyjnych wieścił 50-proc. spadki na giełdach. Na razie pierwszą ofiarą po bankach jest w USA sektor technologiczny po obcięciu wydatków na informatykę. Kto następny? Wracając do polskiego rynku, to z pewnością problemem jest inflacja, rosnące płace i oczywiście mocna złotówka (patrz Duda). Wyniki większości małych i średnich firm nie potwierdzają optymizmu sprzed pół roku, a wykres szerokiego rynku, czyli WIG-u, wskazuje dość jednoznacznie kierunek. Na domiar w ciągu ostatniego półrocza na większości rynków notujemy olbrzymie obroty, chociaż indeksy nie rosły. Cóż, ciężko być optymistą, chociaż może znowu skończy się na strachu?