Z nieoficjalnych informacji, do których dotarł "Parkiet", wynika, że w ubiegłym tygodniu spółka Lietuvos Energija rozmawiała z negocjatorami ze strony Polskiej Grupy Energetycznej. Podczas spotkania przedstawiciele litewskiej spółki mieli poinformować stronę polską, że LE jest wyłącznie operatorem systemu przesyłowego i nie może z Polską podpisać kontraktu na sprzedaż energii, która miałaby popłynąć z siłowni atomowej w Ignalinie przez most energetyczny Polska-Litwa.
Sami mówią, więc po co badać
W związku z tym nie wiadomo, dlaczego przedstawiciele Komisji Europejskiej mają badać status Lietuvos Energija. A takie informacje, płynące z Ministerstwa Gospodarki, potwierdził Władysław Mielczarski, europejski koordynator ds. połączeń energetycznych Niemiec, Polski i Litwy. - Lietuvos Energija jest tylko operatorem i właścicielem sieci przesyłowej i nie posiada jednostek handlowych. Restrukturyzacja grupy została zakończona - mówi nam Aurelija Trakšeliene, wicedyrektor departamentu ds. kontaktów z zagranicą w LE.
Wydaje się, że podczas negocjacji strona polska uważała, że rozmawia z firmą, z którą może podpisać umowy zarówno w sprawie mostu energetycznego, jak i elektrowni w Ignalinie. Tyle że jeśli Lietuvos Energija jest tylko operatorem, o czym sama powiedziała, to nie może brać udziału w budowie siłowni. A jeśli nie jest operatorem, to nie może podpisać wiążących dokumentów w sprawie mostu. Zatem niezależnie od tego, na jakim etapie przekształceń LE się znajduje, to przynajmniej do jednego z polsko-litewskich przedsięwzięć energetycznych będzie musiała wskazać swojego prawnego następcę.
Nie jesteśmy lepsi