Rozwój sytuacji na rynkach finansowych sprawia, że rośnie liczba osób, które mają powody do zmartwienia. Spadki wycen aktywów przysparzają siwych włosów nie tylko ich posiadaczom. Również tym, którzy te balony sprzedawali. Wśród "doradców finansowych" bessa może oznaczać głęboką lustrację, szczególnie jeśli skupiali się na sprzedaży agresywnych produktów inwestycyjnych.
Hossa deprawuje. Nie tylko inwestorów, którzy zatracają poczucie proporcji pomiędzy chciwością i rozsądkiem - również pośredników dostarczających produkty do inwestowania. Rynek, jak dotąd, pobłażliwie obchodził się z owymi "doradcami", którzy koncentrowali się na uzyskaniu jednorazowych prowizji, bez przeprowadzania rzetelnej oceny sytuacji finansowej, celów i skłonności do ryzyka ich klientów. Do czasu. Co prawda, na wypadek złej koniunktury większość sprzedawców ma w zanadrzu oferty inwestycji o mniejszej zmienności wycen, ale zaufanie - po nietrafionej spekulacji będącej skutkiem wadliwej porady - zostaje podkopane na długo. Podobnie jak renoma organizacji, które takich "fachowców" zatrudniają i pozwalają na wciskanie dowolnego kitu, byle tylko wyrwać z rynku kolejną złotówkę aktywów.
Niestety, zarówno obecne sposoby rekrutacji, jak również formy zatrudniania i wynagradzania pośredników, często nie sprzyjają budowie wieloletnich relacji z klientami ani przedstawianiu im takich ofert inwestycyjnych, które w pełni odpowiadają indywidualnym potrzebom. System prowizji i planów sprzedaży bywa bezlitosny. Dla doradcy, ale w efekcie i dla jego klienta.
Wynagrodzenie za usługę jest najczęściej tym wyższe, im bardziej agresywny jest oferowany produkt, niezależnie od jakości zaspokajania rzeczywistych oczekiwań inwestującego. To rodzi konflikt interesów. Aury rzetelnego doradcy finansowego nie da się włożyć do garnka ani zatankować do baku. Prowizję znacznie łatwiej. Na dodatek niewypełnienie planu sprzedaży może szybko zakończyć karierę zbyt rzetelnego specjalisty. W takich warunkach całkowity obiektywizm pośrednika jest fikcją, choćby posiadał tonę kwitów potwierdzających jego kwalifikacje.
Przy kontynuacji spadków narastająca liczba niezadowolonych klientów TFI zapewne wzmocni naciski dążące do certyfikacji zawodu pośrednika finansowego, sugerujące jakoby miało to zapewnić większy profesjonalizm i niezależność porad. W rzeczywistości, rozwiązania narzucane przez Komisję Europejską powodują, że samodzielność doradcy jest coraz bardziej utrudniona. Część zaleceń utwierdza jego wyłącznie wasalną pozycję wobec przedsiębiorstwa inwestycyjnego, które go zatrudnia i dysponuje właściwą licencją na prowadzenie działalności doradczej. Ta sama dyrektywa nie nakazuje pośrednikom posiadania szczególnych uprawnień, o ile reprezentują firmę, która takową licencję posiada.