Od początku tego roku rotacja kadr w GINB, gdzie pracuje niespełna 450 osób, wyniosła około 10 proc. - 33 ludzi odeszło. W tym czasie zatrudniliśmy 42 osoby - mówi Zdzisław Sokal, członek zarządu NBP, który po stronie NBP odpowiada za proces przeniesienia nadzoru bankowego do KNF.
Według niego, 17 osób, które mają zawarte z NBP umowy na czas określony, kończące się w najbliższych tygodniach, "nie spieszą się z ich przedłużaniem". Z wypowiedzi przedstawiciela banku centralnego wynika, że kolejnych osiem osób odejdzie z pracy w nadzorze bankowym w przyszłym roku w związku z uzyskaniem uprawnień emerytalnych.
Obawa przed weryfikacją
- Odchodziły i, niestety, nadal mogą odchodzić osoby, które mają wysokie kwalifikacje i specjalistyczną wiedzę - mówi Zdzisław Sokal. Według niego, takimi umiejętnościami charakteryzują się nawet pracownicy niższego szczebla i jeśli oni zrezygnują z pracy, to będzie to "duża strata" dla instytucji nadzorczej. - Dotychczas widoczne było ogromne przywiązanie pracowników do GINB. Ludzie cenili sobie pracę w tej instytucji, traktowali ją jako misję - ocenia członek zarządu NBP.
W uzasadnieniu do projektu nowelizacji ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym, przekazanym w ubiegłym tygodniu Sejmowi, znalazło się stwierdzenie, że "w chwili obecnej, zgodnie z informacjami NBP, masowo składane są deklaracje rezygnacji z pracy w GINB przed końcem 2007 r.".