Fundusze parasolowe nie są dobrą inwestycją dla każdego

Na rynku otwiera się coraz więcej "parasoli". Fundusze te - co do zasady - są korzystniejsze od tradycyjnych. Ale czy każdemu są potrzebne? A jeśli nie, to czy nie grozi nam niekorzystne w skutkach "przedobrzenie"?

Publikacja: 22.11.2007 08:29

W pewnym domu maklerskim uśmiechnięta pani za biurkiem namawia siedzącą naprzeciw niej inną panią, o pełnym niezrozumienia spojrzeniu, by czym prędzej wypłaciła oszczędności życia z tradycyjnego funduszu i przeniosła je pod "parasol". Tłumaczy przy tym, że taki ruch to czysta korzyść: zarówno jeśli chodzi o podatki, jak i opłaty. Namawiana pani godzi się na transakcję bez chwili wahania i bez świadomości podjętej decyzji. I być może de facto nie robi nic złego, bo parasolowe fundusze inwestycyjne, powszechnie nazywane "parasolami", rzeczywiście są - co do zasady - korzystniejsze od tradycyjnych funduszy. Pytanie tylko, czy każdemu są potrzebne. A jeśli jednak nie są, to czy nie grozi nam negatywne w skutkach "przedobrzenie"? Dlatego warto wiedzieć, co to są "parasole", co to jest korzyść podatkowa i korzyść związana z opłatami, o których ochoczo opowiadają sprzedawcy. I czy przy określonym pomyśle na inwestycję rzeczywiście warto ulegać parasolowym trendom.

Subfundusz jak fundusz

"Parasol" to cała konstrukcja. Na szczycie znajduje się fundusz parasolowy, który z typowym funduszem inwestycyjnym wspólną ma tylko nazwę. Bezpośrednio w niego nie są bowiem inwestowane żadne środki, a jego przeznaczeniem jest "spinanie" w całość wydzielonych z niego tzw. subfunduszy. I to właśnie subfundusze są odpowiednikiem tradycyjnych funduszy, ponieważ do nich tak naprawdę wpłacamy pieniądze. Od strony inwestycyjnej funkcjonują również dokładnie tak samo: mogą być akcyjne, zrównoważone, obligacyjne i inne, mogą inwestować w kraju i za granicą, mogą lokować w wybranych sektorach. Korzystna na rzecz "parasola" różnica pojawia się natomiast wówczas, gdy klient postanawia zmienić strategię inwestycyjną.

W przypadku tradycyjnej formy zmiana strategii oznacza wyjście z jednego funduszu, czyli zakończenie inwestycji, co w świetle ustawy o PIT pociąga za sobą konieczność odprowadzenia 19-proc. podatku od dochodów kapitałowych (podatku Belki). Następnie wchodząc do drugiego funduszu, trzeba ponieść koszt w postaci opłaty dystrybucyjnej.

A jak to wygląda pod "parasolem"? Zmiana strategii inwestycyjnej, a zatem przejście z jednego subfunduszu do drugiego, nie wymaga płacenia podatku Belki. Jest on odprowadzany dopiero po definitywnym wyjściu z całego funduszu parasolowego. To przynosi uczestnikom "parasola" podwójną korzyść. Po pierwsze, jeżeli zdarzy się ponieść stratę w którymś z subfunduszy, to pomniejszy ona ostateczny zysk i odprowadzimy niższy podatek - owa strata wówczas "na coś się przyda". Gdy ponosimy stratę w tradycyjnym funduszu, należny fiskusowi podatek wynosi po prostu zero. Po drugie, nieodprowadzenie podatku po wyjściu z pierwszego subfunduszu sprawia, że do kolejnego przenosimy więcej pieniędzy niż przy przenoszeniu pomiędzy tradycyjnymi funduszami. A więcej zainwestowanych pieniędzy wypracuje wyższy kolejny zysk.

Ponadto zmiana strategii inwestycyjnej w ramach "parasola" zazwyczaj chroni nas również przed obowiązkiem uiszczania opłaty dystrybucyjnej przy wejściu do drugiego subfunduszu. Tutaj jednak trzeba być czujnym, bo reguły wyznacza samo TFI, a nie - jak w przypadku korzyści podatkowej - ustawa. Zazwyczaj jest tak, że wolna od opłaty jest migracja z subfunduszu bardziej agresywnego, czyli z większą ekspozycją na rynek akcji, do bezpieczniejszego. Z kolei przejście z bezpiecznej do agresywnej inwestycji kosztuje. Tradycyjne i ewentualne "parasolowe" opłaty dystrybucyjne są zazwyczaj porównywalne co do wysokości.

Parasol daje więcej

Przewagę "parasola" nad tradycyjnym funduszem łatwo można zilustrować (zobacz ramka str. A.04). Wspomniana pani inwestuje 100 zł w tradycyjne fundusze, a jej małżonek 100 zł w "parasol". Oboje w pewnym momencie decydują się na zmianę strategii inwestycyjnej - z obligacyjnej na akcyjną. Jak się okazuje, małżonek zarobił o 2,2 proc. wyjściowego kapitału więcej niż wspomniana pani. Powiedzmy sobie szczerze, że przy pokaźnych inwestycjach to nie jest mało. A gdyby przykład skomplikować i dołożyć więcej zmian strategii, przewaga inwestycji parasolowej nad tradycyjną byłaby jeszcze większa.

Gdyby z kolei przykład nie uwzględniał żadnej zmiany strategii inwestycyjnej, zyski pani i jej małżonka byłyby identyczne. Jeżeli pomysł małżonka na pomnażanie pieniędzy zakładałby stabilność inwestycyjną, czyli wierność jednej strategii, to z przewagi "parasola" w ogóle by on nie skorzystał. Powstaje zatem pytanie, dla kogo są "parasole". - To dobre rozwiązanie dla inwestorów długoterminowych, którzy z danym TFI chcą związać się na kilka lat, a jednocześnie zamierzają zmieniać strategie inwestycyjne - potwierdza Marek Juraś, główny analityk Domu Maklerskiego BZ WBK. - Z funduszy parasolowych powinni korzystać ci inwestorzy, którzy naprawdę interesują się rynkiem oraz tacy, którzy mają dobrych doradców. W przeciwnym razie inwestor może zacząć działać intuicyjnie. A intuicja niedoświadczonych inwestorów bywa często zawodna - twierdzi ponadto Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion.Doradcy Finansowi. Konstrukcja "parasola" może bowiem wręcz zachęcać do intensywnego "skakania" pomiędzy subfunduszami. Jeżeli małżonek nie ma dostatecznej wiedzy o rynku finansowym oraz nie korzysta z usług dobrego doradcy, a intuicyjnie zacznie realizować swoje mnożące się pomysły, może ostatecznie na inwestycji "parasolowej" wyjść gorzej, niż gdyby w przemyślany sposób zmieniał tradycyjne fundusze.

Najważniejsze, kto zarządza

Przy wyborze funduszu nie wolno zapominać o najważniejszym: za stopę zwrotu z inwestycji - czy to w tradycyjny produkt czy w "parasol" - odpowiedzialny jest zespół specjalistów, którzy zarządzają naszymi pieniędzmi. Być może więc wspomniana pani, pozostająca pod wrażeniem przekonującego uśmiechu pani zza biurka, przenosząc pieniądze z tradycyjnego funduszu pod "parasol", oddała je w ręce "gorszych" zarządzających? Sposobem na rozpoznanie ich kompetencji są na pewno relatywne względem reszty rynku historyczne wyniki inwestycyjne. Przyglądając się subfunduszom i funduszom w ostatnim roku, trudno zauważyć zasadnicze różnice w wypracowanym zysku. W sumie nic dziwnego, bo zazwyczaj subfunduszami i funduszami w ramach jednego TFI zarządzają ci sami specjaliści. Czyha tu na inwestorów jednak pułapka: w ostatnich miesiącach coraz więcej zarządzających zmienia pracę i migruje pomiędzy TFI.

Decydując się na parasol, trzeba pamiętać również o tym, że rezygnujemy z dywersyfikacji naszej inwestycji pomiędzy różne TFI. - Wejście do funduszu parasolowego i poruszanie się pomiędzy wydzielonymi w ramach niego subfunduszami, a nie na przykład skorzystanie z funduszu akcji jednego TFI i z funduszu obligacji drugiego TFI, sprawia, że oddajemy nasze wszystkie pieniądze w ręce jednego tylko zespołu zarządzających. A często jest tak, że dane towarzystwo jest lepsze w zarządzaniu funduszami akcji, a inne towarzystwo specjalizuje się w zarządzaniu funduszami obligacji - mówi Jolanta Załęcka, doradca Xelion.Doradcy Finansowi.

Na początku ostrożnie

Chociaż ustawa o funduszach inwestycyjnych z 2004 roku przewidywała tworzenie konstrukcji parasolowych, w 2004 r. powstała tylko jedna taka konstrukcja. Utworzyło ją Skarbiec TFI, jednak nie dla siebie, ale dla Fortis Banku. Skarbiec, podobnie jak większość pozostałych towarzystw, nie zdecydowało się wówczas na utworzenie własnego parasola, ze względu na negatywne stanowisko Ministerstwa Finansów w sprawie interpretacji zapisu ustawy o PIT - czy rzeczywiście przechodzenie pomiędzy subfunduszami jest wolne od płacenia podatku. Co więcej, pojawiały się koncepcje zniesienia podatku Belki w ogóle. Kiedy tylko takie koncepcje upadły, a w ustawie jasno określono korzyści podatkowe, Skarbiec i inne TFI rozpoczęły prace nad otwieraniem "parasoli".

Dzisiaj na nowo pojawiają się koncepcje zniesienia podatku od dochodów kapitałowych. Na razie jednak nowi koalicjanci nie zdradzają szczegółów swoich pomysłów. Nie wiadomo, od kiedy podatek przestałby obowiązywać. Nie wiadomo również, czy brakiem podatku objęte byłyby wszystkie inwestycje, czy tylko wybrane - np. te długookresowe. Nie wiadomo w końcu, czy taksy Belki nie płaciliby również i ci, którzy zainwestowali pieniądze, zanim zostałaby ona zniesiona. W przypadku ostatniego wariantu można spodziewać się zarówno wzmożonego zainteresowania "parasolami" ze strony klientów TFI, jak i ich rychłego i intensywnego wysypu w ofercie towarzystw.

Właściciele TFI zacierają ręce

Część towarzystw decyduje się na tworzenie subfunduszy od podstaw, część - obejmuje "parasolem" istniejące w ofercie fundusze, zmieniając je w subfundusze. Zawarte w obowiązującej dziś ustawie o funduszach inwestycyjnych zapisy stwarzają jednak pewne ograniczenia. Otóż niemożliwe jest obejmowanie "parasolem" funduszy, które oferują jednostki odmiennych kategorii (kategorie jednostek są oznaczane zazwyczaj literą alfabetu i różnią się np. wysokościami opłat), różniących się wysokością opłaty za zarządzanie. W Sejmie leży już jednak projekt nowelizacji ustawy o funduszach inwestycyjnych, która ma dopuszczać możliwość objęcia "parasolem" funduszy bez względu na kategorie jednostek. Wówczas prawdopodobnie wszystkie fundusze będą należały do konstrukcji parasolowych. Właściciele TFI już zacierają ręce. Dlaczego tak bardzo im na tym zależy?

"Parasol" przede wszystkim pozwala towarzystwu zatrzymać klienta, który, gdyby nie taka konstrukcja, mógłby chętniej przenieść pieniądze do innego TFI w ramach zmiany pomysłu na inwestycję. Co więcej, zdecydowanie łatwiej jest utworzyć nowy subfundusz niż fundusz. Procedury są mniej skomplikowane, wystarczy tak naprawdę stworzyć aneksy do już istniejących umów, np. z depozytariuszem. Ponadto utworzenie nowego funduszu wymaga zgromadzenia aktywów o wartości 4 mln zł. Tymczasem ustawa nie mówi o ograniczeniach kapitałowych dla tworzenia subfunduszy.

Zatem być może już niebawem - o ile zostanie podpisana nowelizacja ustawy w obecnym kształcie, co wcale nie jest takie pewne w kontekście możliwości zniesienia podatku Belki... - w pewnym domu maklerskim pani siedząca za biurkiem nie będzie musiała się szeroko uśmiechać, by zachęcić inną panią do inwestycji w "parasol", bo alternatywy nie będzie.

Oby tylko namówiona pani nie ulegała zbyt pochopnie własnej intuicji przy pokusie nadmiernego "skakania" pomiędzy subfunduszami. No, chyba że interesuje się rynkiem finansowym i zna się na nim.

Jak zyskujemy na odroczeniu

"podatku Belki"

Załóżmy, że pewna pani wpłaci 100 zł do tradycyjnego funduszu obligacji, a jej mąż zainwestuje 100 zł w podpięty pod "parasol" subfundusz obligacji. Przyjmijmy, że fundusz i subfundusz przynoszą dokładnie takie

same stopy zwrotu oraz że opłaty są na takim samym poziomie. Doliczając prowizję w wysokości, powiedzmy, 2 proc. i zakładając roczną stopę zwrotu równą

5 proc., po roku zarówno owa pani, jak i jej mąż dysponują kwotą 105 zł. Jednocześnie okazuje się, że nastroje na giełdzie są nader optymistyczne. Małżeństwo postanawia zatem przenieść swoje środki do funduszy akcji. Wspomniana pani wypłaca 105 zł, odprowadza

19 proc. podatku od dochodu (zysku pomniejszonego o koszt prowizji) i zostaje jej 104,43 zł, które inwestuje w tradycyjny fundusz akcji, płacąc 4 proc. prowizji. Małżonek przenosi pieniądze z subfunduszu obligacji do subfunduszu akcji, również płacąc prowizję 4 proc., ale nie odprowadzając podatku. Załóżmy, że po roku oba podmioty akcyjne wypracowały zysk rzędu

20 proc. W tym samym czasie nastroje na giełdzie się pogarszają, więc pora wracać do podmiotów obligacyjnych. Pani wycofuje z funduszu akcji 125,32 zł, płaci

podatek Belki i zostaje jej 122,14 zł, które inwestuje z powrotem w fundusz obligacji, płacąc prowizję

2 proc. Jej mąż wraca do subfunduszu obligacji ze środkami wartymi 126 zł - nie odprowadza podatku i nie płaci prowizji (zakładamy tu najczęściej występujący na rynku opisany w tekście wyżej schemat pobierania opłat w "parasolach"). Po kolejnym roku uczestnictwa w funduszu obligacji małżeństwo kończy swoje inwestycje. Pani odprowadza podatek od dochodu z funduszu obligacji i po odliczeniu kosztów wszystkich prowizji ostatecznie zostaje jej 118,93 zł. Małżonek, wychodząc z "parasola", płaci podatek od sumy wszystkich trzech dochodów i po zakończeniu

inwestycji (i odjęciu kosztów wszystkich prowizji) w kieszeni ma 121,14 zł.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy