Strumień spółek płynących na giełdę wciąż będzie szeroki

Z Ludwikiem Sobolewskim, prezesem Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, rozmawia Bartłomiej Mayer

Publikacja: 15.12.2007 08:24

Mówił Pan kilka miesięcy temu, że w tym roku na GPW zadebiutuje około 60 spółek. Już w październiku udało się ten poziom przekroczyć, a do końca roku liczba debiutantów może wzrosnąć nawet do 80...

To nie było kilka miesięcy temu. Dość skrupulatnie liczyłem potencjalne debiuty już w grudniu zeszłego roku. Uznałem wtedy, że na giełdzie pojawi się osiem spółek w ramach prywatyzacji, sześć do ośmiu - z CeTO, tyle samo zagranicznych, a reszta to będą przedsiębiorstwa prywatne, które dotychczas nie miały nic wspólnego z rynkiem publicznym. Spodziewałem się, że może ich być około 40.

Z całą pewnością kilka rzeczy się nie sprawdziło. Pomyliłem się na przykład, uważając, że będą debiuty w związku z prywatyzacją. Jeśli chodzi o firmy z CeTO, to mogę powiedzieć żartem, że też się pomyliłem, bo przeszło ponad osiem firm. Jednak w ubiegłym roku nie było takiej ostrej tendencji. Ale jesienią 2006 roku stwierdziliśmy, że w Polsce, w dobie konsolidacji, jest miejsce dla jednego rynku regulowanego. Również liczba firm zagranicznych będzie wyższa, niż się spodziewałem, będzie ich pewnie ponad 10. Do tego mamy prawdziwy wysyp spółek prywatnych. Ale generalnie tamta, bardzo śmiała, prognoza okazała się nadzwyczaj trafna.

Z drugiej strony w Lublanie powiedział Pan chyba, że debiutów może być w tym roku nawet 100...

...No, nie. Nigdy nie mówiłem o stu spółkach. Mogłem najwyżej wspomnieć, że polskie media spekulują, czy uda się osiągnąć tak wysoki poziom.

Ilu debiutów spodziewa się Pan w przyszłym roku?

Powiedziałem kiedyś, że w 2008 roku przekroczymy liczbę 400 notowanych spółek. I to jest odpowiedź, jakiej na razie mogę udzielić na to pytanie (na początku listopada na GPW było około 330 spółek - przyp. red.). Oczywiście, osiągnięcie tego poziomu nie będzie łatwe. Na pewno pojawi się kilkadziesiąt nowych firm, i w dodatku przy wyższych wymaganiach inwestorów i generalnie podwyższonych standardach rynku IPO. Z drugiej strony - przedsiębiorstwa będą też wycofywane z parkietu. Obawiam się, że w którymś momencie zacznie się proces ściągania z giełdy słabych firm, które jednak mają pewien potencjał, w celu głębokiej restrukturyzacji, zrobienia w nich "porządku". Będą to robić zapewne fundusze inwestycyjne, rzadziej inwestorzy branżowi. To, znane przecież na świecie, zjawisko nie jest dla rynku w dłuższej perspektywie niekorzystne, jako że niektóre z tych przedsiębiorstw wrócą później na parkiet - w znacznie lepszym stanie. A funkcjonowanie w obrocie giełdowym spółek o trwale pogorszonej, że tak powiem, jakości, obniża markę całego rynku i niesie zagrożenia dla niego, a więc dla wszystkich firm notowanych. Dlatego po takich rozstaniach nie będziemy płakać. I także z tego powodu prognozę osiągnięcia w przyszłym roku poziomu 400 notowanych firm uważam za ambitną. Ale stale z takim motto: ważna jest ilość połączona z jakością.

Jakich debiutów spodziewa się Pan w przyszłym roku?

Po pierwsze, praktycznie wysycha to źródełko, jakim było CeTO. Być może jeszcze jakieś firmy nadal obecne na Centralnej Tabeli Ofert nadają się do wejścia na główny parkiet GPW. Pytanie, czy się nadają, jest zawsze pytaniem sensownym, bo kwestia pilnowania jakości, o której już mówiłem, dotyczy także spółek pochodzących z rynku CeTO.

Ale powstaje inne, nowe źródło...

Właśnie, NewConnect - bo przecież jedną z jego głównych funkcji ma być zasilanie głównego rynku GPW. Jestem pewien, że w przyszłym roku przynajmniej jedna spółka zdecyduje się przejść z NewConnect na giełdę. Później będzie, oczywiście, lepiej.

Sądzę, że będą to nierzadko spektakularne przenosiny.

Jaka część firm notowanych na NewConnect będzie, Pana zdaniem, przechodzić co roku na giełdę?

Nie wiem, ale jestem absolutnie przekonany, że tempo napływu spółek na NewConnect będzie większe niż odpływu na główny parkiet. Czyli netto liczba firm na NewConnect będzie się zwiększać.Nam zależy nie tylko na tym, żeby na ten rynek wchodziły firmy już istniejące, ale także na tym, żeby spółki powstawały już z myślą o debiucie na NewConnect. Potem NewConnect ma pełnić dla nich funkcję inkubatora przedsiębiorczości.

Liczę się też z tym, że mogą zdarzyć się przypadki, kiedy firma zostanie z rynku publicznego wycofana przez jakiegoś inwestora instytucjonalnego.

A poza tym chcę powiedzieć, że w naszym zamyśle NewConnect nie miał być i nie będzie tylko poczekalnią przed głównym rynkiem. NewConnect ma swój wizerunek, swoje reguły i swoją ofertę dla przedsiębiorców, czyli swoją własną, indywidualną i oryginalną "inteligencję". Jest rynkiem bardzo dobrze dostosowanym również do tych przedsiębiorców, którzy chcą się rozwijać, ale chcą zarazem trzymać się pewnej, mniejszej skali działalności. Dla tego kręgu firm i dzięki nim NewConnect ma charakter rynku całkowicie autonomicznego wobec "dużej giełdy".

A co z prywatyzacją, która w tym roku nie wypaliła?

Bardzo potrzebujemy na giełdzie firm o bardzo dużej kapitalizacji i wysokim free float. Przypomnę przy okazji inną moją deklarację, że kiedyś będziemy mieli WIG25 lub WIG30, a nie WIG20. To już nawet nie deklaracja, to wyraz tego, że odczuwam głęboką potrzebę powstania takiego stanu na GPW. To by dodało rynkowi stabilności. Odczuwam to szczególnie teraz, w tej nieco nerwowej atmosferze, i widząc jak zachowują się poszczególne indeksy. Ale do tego musimy mieć spółki o dużej kapitalizacji i rozpoznawalnej marce, bo to musi być zmiana zasadna od strony substancji, a nie tylko zmiana formy. LOT, firmy energetyczne spełniają te warunki.

Może na parkiecie pojawią się też w końcu firmy z branży energetycznej. Jeśli nawet firm z prywatyzacji nie będzie wiele, to liczę, że przynajmniej będą mogły pochwalić się sporą kapitalizacją.

A jeśli jeszcze chodzi o indeks największych firm, to pamiętajmy że i sektor prywatny dostarczyć tu może swoich przedstawicieli. Pomyślmy na przykład w tym kontekście o zbliżającym się upublicznieniu Polsatu Cyfrowego.

I jeszcze zagranica.

Wydaje mi się, że mamy szansę na to, aby te miłe "incydenty", czyli następujące od czasu do czasu debiuty spółek zagranicznych, przekształciły się w zjawisko jakościowo inne. Zaczyna być widoczny efekt kuli śnieżnej.

To będą przede wszystkim firmy z Europy Środkowej?

Przed rokiem wydawało mi się, że będziemy ściągać spółki z regionu i czasami spółki z innych części świata, a przede wszystkim Unii. Teraz mi się wydaje, że mamy dużą szansę właśnie na te z innej części Europy, co pozwala nam kreować markę rynku naprawdę międzynarodowego i przez to właśnie oddziaływać na region. To może być bardzo ważne - zarówno pod względem marketingowym, jak i ilościowym oraz wartościowym - źródło napływu firm.

Ile ich będzie?

Na pewno więcej niż w tym roku. A w tym roku, jak już powiedziałem, będzie co najmniej 10 zagranicznych debiutów. Powiedziałbym, że dziś spodziewam się w 2008 roku od 15 do 20 debiutantów z zagranicy.

Tu mamy też założone pewne cele: aby około 20 procent wszystkich firm notowanych na GPW to były firmy zagraniczne - do końca 2009 roku. Niesłychanie, powiem, ambitne. I znowu to motto: ilość połączona z jakością. W tym przypadku oznacza to kontynuowanie i nawet zintensyfikowanie działań mających na celu podwyższenie płynności obrotu akcjami spółek międzynarodowych.

Więcej będzie takich, które zdecydują się na równoległe notowania na dwóch rynkach, czy takich, które wybiorą Warszawę na swój pierwszy rynek?

Chyba wciąż więcej będzie takich z równoległymi notowaniami, chociaż mam też przekonanie, że w dłuższej perspektywie tzw. dual listing będzie zanikać. Ale to kwestia, powiedzmy, kilku lat.

Będziecie się starać ściągać te spółki, które są teraz notowane "podwójnie" w całości do Warszawy?

Proszę obserwować, co się będzie działo na rynku w przyszłym roku. Zapewniam, że będą się działy rzeczy ciekawe.

Czy niższe Będziemy w przyszłym roku zdecydowanie obniżać opłaty, i to nie tylko od brokerów, ale również od emitentów. Dostrzegamy to, że jeśli chodzi o opłaty za notowania akcji, należymy do droższych rynków w Europie. Ale z drugiej strony sam koszt wejścia na rynek jest u nas stosunkowo nieduży. Moim zdaniem, najważniejsze są jednak koszty pośrednie, czyli spready (różnica między cenami w najlepszych ofertach kupna i sprzedaży papierów wartościowych - przyp. red.). Im niższa płynność, tym są one relatywnie wyższe. I tu się zaczyna robić błędne koło.

Płynność akcji spółek zagranicznych to w ogóle problem. Co zrobić, żeby ją poprawić?

Przyznaję, mamy poważny problem ze zwiększaniem płynności akcji niektórych spółek. Zresztą problem niskiej płynności dotyczy, wiemy to przecież wszyscy, także wielu firm krajowych. Obroty na GPW papierami wielkich firm transgranicznych, jak MOL czy CEZ stanowią mały odsetek ogółu obrotów. W przypadku spółek średnich, takich jak bmp czy choćby Warimpex, a w największej chyba mierze - spółek z Estonii, bywa bardzo duży - do kilkudziesięciu procent obrotów ogółem czy do wielokrotności obrotów na rynku macierzystym.

W przypadku MOL-a obroty w Warszawie są jednak śladowe, a CEZ-u tylko bezpośrednio po debiucie stanowiły istotną część obrotów akcjami tego koncernu ogółem.

Szukamy sposobów, żeby w ich przypadku płynność na naszym parkiecie zwiększyć. Są pewne problemy łatwo identyfikowalne, jak na przykład: za mało jest analiz...

W ogóle nie ma analiz. CEZ zadebiutował ponad rok temu i od tamtego czasu nie było ani jednej rekomendacji z ceną docelową wyrażoną w złotych. Czy można to zmienić?

Mam nadzieję. Mamy pewne pomysły. Będziemy np. zlecać robienie tego typu analiz. Jak potem udostępniać takie analizy, to już jest inna kwestia.

Zaczniemy prawdopodobnie od tych firm, które są notowane w ramach duallistingu, czyli takich, które teraz stanowią ponad połowę zagranicznych podmiotów na GPW. Na początku grudnia odpalamy niespodziankę dla inwestorów. Serwis www.wseinternational.pl poświęcony firmom międzynarodowym notowanym na GPW. Analizy pojawią się tam później, ale od samego początku będzie to nowa jakość. Generalnie będzie to świetne narzędzie, tak samo potrzebne jak InfoStrefa, która cieszy się wysoką frekwencją. WSEInternational będzie miało tylko jedną wadę - będzie łatwe do skopiowania przez konkurencję. Ale trudno, trzeba takie innowacje wprowadzać, bo na tym polega to, żeby być o ten przysłowiowy krok przed konkurencją, choćby na jakiś czas.

Co się dzieje z tymi zagranicznymi firmami, które wymieniał Pan kiedyś jako potencjalnych debiutantów na GPW? Choćby z Ukrtelekomem?

Prywatyzacja Ukrtelekomu jest ciągle zawieszona. Nie zaliczam na razie tej spółki do grona potencjalnych debiutantów. Ale bądź inne wydarzenia. Mam chwilę osobistej satysfakcji, bo pod koniec kwietnia rozmawiałem z prezesem pewnej firmy w Kijowie, który wówczas preferował IPO w Londynie. Potem była praca firmy inwestycyjnej i dziś wspomniane przedsiębiorstwo, o dużej kapitalizacji, debiutuje na GPW. Mówię oczywiście o spółce Kernel. Jesteśmy coraz skuteczniejsi w promocji rynku polskiego na Ukrainie i potrafimy wygrać z gigantami, takimi jak LSE czy Deutsche Boerse.

A CME?

Ta firma powiedziała, że gdyby udało się jej przejąć jakiś podmiot w Polsce, to owszem - chętnie zadebiutowałaby także na GPW. Problem w tym, że nie ma teraz żadnej firmy telewizyjnej do przejęcia.

Co z firmami słoweńskimi? Krką, Gorenje i Savą?

Ostatnie informacje z Krki były takie, że być może do rozmów na temat debiutu w Warszawie wrócimy w przyszłym roku. Ale sądzę, że to jednak dość mglista perspektywa.

Dlaczego te spółki nie przekonały się do debiutu na naszym rynku?

Myślę, że trochę przeszkodziło nam to, że w ostatnim czasie bardzo wzrosły indeksy w Lublanie. Poprawiły się też obroty. I to najpewniej zatrzymało tam te spółki. Zresztą nigdy nie usłyszeliśmy od żadnej z tych firm jednoznacznej deklaracji, że wejdź do Warszawy. Najwyżej było to coś w rodzaju: zastanowimy się.

To może trzeba zmienić kierunek poszukiwań?

Będziemy np. działać w Wielkiej Brytanii nad pozyskaniem kolejnych firm na NewConnect, bo pierwsza pojawi się już niedługo. Zresztą będziemy prawdopodobnie mieć stamtąd także autoryzowanego doradcę NewConnect. Do tego dochodzą firmy z Estonii. Na Litwie wywołujemy coraz większe zainteresowanie. Proszę też pamiętać, że efektem naszej obecności w Bułgarii jest już zapowiedź konkretnego projektu IPO w Polsce - Sopharmy. To kolejna spółka o dużej kapitalizacji.

A Rosja? KBC kupiło ostatnio parę rosyjskich instytucji finansowych i chce wprowadzać spółki z Rosji na warszawską giełdę.

Tak, słyszałem o tym i bardzo mnie ucieszyła ta wiadomość, ale nikt jeszcze ze mną na ten temat nie rozmawiał. Myśmy w swoich planach nie traktowali Rosji jako specjalnie obiecującego rynku.

A Białoruś?

Białoruś to kraj, który bardzo nas interesuje. Mamy tam już WSE-IPO partnera - Uniter. I jego przedstawiciele mówią, że znaleźli już potencjalnego debiutanta, prywatną białoruską spółkę.

Czy to może być jeden z przyszłorocznych debiutantów?

Będziemy to badać.

A jak będzie z wycofywaniem spółek z giełdy, o którym Pan wspominał. W tym roku było dotychczas 12 tego typu przypadków.

To nie jest mało.

Czy jednak uda się utrzymać bardzo korzystny stosunek liczby debiutów do liczby odchodzących z GPW spółek?

Na pewno tak.

Dziękuję za rozmowę.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego