Zatrzymanie zysków nie wystarczy bankom na dużo nowych kredytów

Niskie współczynniki wypłacalności polskich banków w dużej części już zawierają zyski wypracowane w ubiegłym roku. Decyzje o niewypłacaniu dywidendy nie wpłyną więc znacząco na poziom akcji kredytowej. Część banków będzie ją musiała nawet ograniczać

Publikacja: 14.04.2009 09:23

Zatrzymanie zysków nie wystarczy bankom na dużo nowych kredytów

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki rb Roman Bosiacki

Niemal wszystkie giełdowe banki postąpiły zgodnie z zaleceniami Komisji Nadzoru Finansowego i postanowiły, że nie będą wypłacać akcjonariuszom dywidendy z zysków wypracowanych w 2008 r. Jedynie niewielki Noble Bank podzielił się z akcjonariuszami częścią zarobku. Zatrzymane zyski zwiększą kapitały banków, dzięki czemu wzrośnie ich współczynnik wypłacalności (liczony jako stosunek funduszy własnych do aktywów ważonych ryzykiem), który jest obecnie na zbyt niskim – zdaniem nadzorcy – poziomie.

W ostatnich latach banki były znacznie bardziej hojne dla akcjonariuszy, wobec czego poziom bankowych kapitałów zwiększał się znacznie wolniej niż wartość portfela kredytowego. W samym tylko 2008 r. wartość udzielonych pożyczek wzrosła o 40 proc., a fundusze własne o 21 proc. Takie działanie doprowadziło do spadku średniego współczynnika wypłacalności w ciągu dwóch ostatnich lat w całym sektorze z 12,4 do 10,7 proc.

Jednak współczynniki wypłacalności prezentowane na początku tego roku w znacznej części już uwzględniają zyski wypracowane w roku ubiegłym. Przedsiębiorcy i gospodarstwa domowe nie mają więc co liczyć na wzrost akcji kredytowej po tym, jak walne zgromadzenia banków zgodzą się na zatrzymanie wypracowanych zysków.

[srodtytul]Różne sposoby na liczenie współczynnika[/srodtytul]

– Część banków zaliczyła część lub całość zysku w poczet współczynnika wypłacalności już w wynikach publikowanych za IV kwartał ubiegłego roku – tłumaczy Marek Juraś, szef działu analiz Domu Maklerskiego BZ WBK. Wylicza, że decyzję o dodaniu 100 proc. zarobku do kapitałów, jeszcze przed decyzją akcjonariuszy, podjęły Bank Zachodni WBK, Bank Millennium oraz ING Bank Śląski. Z kolei Bank Pekao, PKO BP, BRE Bank i Kredyt Bank w prezentowanych wynikach przedstawiły współczynniki wypłacalności z już doliczonymi zyskami z pierwszej połowy ubiegłego roku. Jedynie Bank Handlowy, który długo nie mówił, czy podzieli się zarobkiem z akcjonariuszami (w tej chwili wiadomo już, że rada zaleca niewypłacanie dywidendy), zdecydował, że nie będzie prezentował powiększonych funduszy własnych.Dlaczego banki tak postąpiły? – Kilka lat temu, kiedy współczynniki wypłacalności oscylował wokół 13–15 proc., nikt się tą kwestią nie przejmował. Teraz jednak banki chcą jak najszybciej zwiększyć ten wskaźnik. Dlatego też po uzyskaniu akceptacji wyników przez audytorów i jednocześnie deklarując, że nie wypłacą dywidendy, mogły zwiększyć fundusze własne – tłumaczy Marek Juraś.Wobec tego z niemal 14 mld zł, które banki komercyjne zarobiły w ubiegłym roku, większość już została zaliczona do współczynnika.

[srodtytul]W jaki sposób zysk przekłada się na kredyty[/srodtytul]

Jak wpłynie to na akcję kredytową? W uproszczeniu – zgodnie z obecnymi wymaganiami stawianymi przez prawo, wraz ze wzrostem akcji kredytowej banki muszą zapewnić kapitał odpowiadający 8 proc. wartości udzielonych pożyczek. Wobec tego zwiększenie funduszy o milion złotych pozwala na wzrost portfela kredytowego o 12,5 mln zł.

Takie obliczenia należy jednak opatrzyć zastrzeżeniem, że licząc aktywa ważone ryzykiem, każdej z nowo udzielonych pożyczek przypisze się 100 proc. jej wartości. W praktyce na przykład kredyty dla firm, które mają wysoki rating, można liczyć z inną wagą. Jednak po pierwsze, takich kredytów jest niewiele, a po drugie, w obecnej sytuacji znacznego spowolnienia gospodarczego banki wolą zakładać wyższe ryzyko kredytowe. Zgodnie z naszymi wyliczeniami zysk wypracowany przez PKO BP, największy polski bank, pozwoliłby na udzielenie 41,3 mld zł nowych pożyczek. Natomiast Bank Pekao dzięki lepszemu wynikowi mógłby zwiększyć portfel kredytowy o 44,1 mld zł. Łącznie osiem największych banków notowanych na GPW mogłoby udzielić pożyczek za ponad 130 mld zł.

[srodtytul]KNF nie pogrąży banków[/srodtytul]

Jednak banki z niepokojem spoglądają w stronę Komisji Nadzoru Finansowego. Sugeruje ona bowiem, że będzie dążyć do zmiany minimalnego współczynnika wypłacalności z 8 do 10 proc. Zmusiłoby to banki do zwiększenia kapitałów. W obecnej sytuacji trudno jednak oczekiwać, że udałoby się zebrać potrzebne środki z giełdy.

– Ponadto w tym roku czekają nas słabe wyniki instytucji finansowych, które nie pozwolą na znaczące zwiększenie funduszy własnych dzięki zatrzymywaniu wypracowanych zysków. Może się również zdarzyć, że kilka mniejszych banków zanotuje stratę, co zmniejszy ich kapitały – mówi Marek Juraś.

Decyzja KNF spowodowałaby więc ograniczenie akcji kredytowej. Część banków nie tylko nie zwiększałaby podaży nowych kredytów, ale wręcz by ją zmniejszała. Po tym, jak środowisko bankowe skrytykowało ten postulat, KNF złagodziła swój ton i nie żąda spełnienia tych tak kategorycznych wymagań.

[srodtytul]BRE się chwali, ale...[/srodtytul]

Jednak część bankowców mówi, że przy obecnej wysokości kapitałów może nadal zwiększać akcję kredytową.BRE Bank w prezentacji załączonej do wyników po czterech kwartałach ubiegłego roku zapewniał, że przy obecnym współczynniku wypłacalności (10,03 proc.) może zwiększyć poziom aktywów ważonych ryzykiem o 23,7 mld zł. Instytucja opatrzyła to jednak istotnym zastrzeżeniem, że warunkiem jest wykorzystanie maksymalnego dostępnego poziom kapitału Tier 2, a więc pożyczek podporządkowanych od spółki matki.

Eksperci mają jednak wątpliwości, czy właściciel polskiego banku, który zgodnie z informacjami krążącymi na rynku musi wyprzedać część aktywów, będzie dalej hojnie finansował jego działalność.

– Nie mamy problemu z odnawianiem pożyczek od Commerzbanku – zapewnia Wiesław Thor, wiceprezes BRE Banku. Nie odpowiada jednak na pytanie, czy Commerzbank będzie nie tylko rolował, ale i zwiększał wartość pożyczek dla swojej spółki córki.

– Wobec tego spodziewam się, że BRE Bank będzie raczej ograniczał akcję kredytową. Wydaje się, że nie może jej w dalszym ciągu opierać na pożyczkach od spółki matki – mówi Marek Juraś.

Zdaniem analityków właśnie to stoi za – opisywanym przez nas kilka dni temu – pomysłem BRE, by za pośrednictwem swoich oddziałów sprzedawać kredyty innych banków. Bank zarobi dzięki temu na prowizji, a jednocześnie nie będzie musiał angażować własnych kapitałów.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy