Nadal nie wiadomo, co się stanie z nowelą ustawy o obrocie instrumentami finansowymi, która m.in. wdraża dyrektywę MiFID. Wczoraj posłowie z Komisji Finansów Publicznych zarekomendowali, by została jak najszybciej podpisana, z wyłączeniem artykułu zakwestionowanego w lipcu przez Trybunał Konstytucyjny. Podobnego zdania jest rząd, ale decyzja należy do prezydenta.
Z kwestii, jakie budziły wątpliwości Lecha Kaczyńskiego, Trybunał nie zgodził się tylko na konieczność zbycia przez NBP udziałów w Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych.
– Teraz są dwie możliwości. Prezydent podpisze ustawę z wyłączeniem jednego artykułu albo skieruje ją znów do prac w Sejmie. To drugie oznaczałoby stratę kolejnych miesięcy – podkreśla Zbigniew Chlebowski z PO, szef komisji. A resort finansów przypomina, że za niewdrożenie unijnej dyrektywy grożą nam poważne kary. Do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości trafił już wniosek Komisji Europejskiej w tej sprawie. MiFID mieliśmy wdrożyć do 2007 r.
Co zrobi Lech Kaczyński, nie wiadomo. Na razie czeka na opinię marszałka Sejmu. Jeśli ustawę podpisze, wejdzie ona w życie po dwóch tygodniach. To nie zakończy kłopotów. W tym czasie Sejm i Senat powinny przyjąć jej nowelę w sprawie akcji KDPW posiadanych przez NBP. Z jednej strony wyrok TK powoduje, że papiery te pozostaną w rękach NBP, z drugiej jednak ustawa nie wymienia go wśród akcjonariuszy. – Nowelę mogę napisać od ręki – mówi Chlebowski. Ale PiS uważa, że lepiej, by cała ustawa wróciła do Sejmu.
Kolejny kłopot, jaki się pojawił, dotyczy tego, czy bez ustawy GPW i KDPW mogły podjąć decyzje o wypłacie dywidendy, nawet warunkowe. Sprawę regulują dwie ustawy, ale żadna nie obowiązuje. Jeśli prezydent podpisze tę obejmującą MiFID, uchwały będą ważne, ale z drugiej strony w lipcu skierował do TK drugą ustawę, tzw. małą nowelę, dotyczącą tylko dywidendy. Skarżąc większą nowelę, tę kwestię pominął.