Powodów jest kilka. Kobiety zaoszczędzą mniej, bo 5 lat wcześniej osiągają wiek emerytalny (zgodnie z prawem to 60 lat, choć w rzeczywistości przechodzą na emeryturę wcześniej). Poza tym mają w życiu okresy nieskładkowe, np. w czasie urlopów wychowawczych. Jak wynika z naszych wyliczeń – obecna 40-latka zarabiająca przeciętną pensję (ponad 3 tys.) realnie może zgromadzić, przy stopie zwrotu OFE 5 proc., ponad 186 tys. zł, a w przypadku mężczyzny jest to 262 tys. zł.
Znaczenie ma też to, ile zarabiamy. Im więcej, tym wyższy będzie rachunek. Tak jest bowiem skonstruowany nowy system emerytalny, z tym ograniczeniem, że istnieje roczna granica podstawy wymiaru składek (czyli 30-krotność wynagrodzenia). Jeśli zarabiamy ponad ten limit, składki nie są już odprowadzane. W naszych wyliczeniach zarabiający dziś 6 tys. zł brutto 30-latek przy 5-proc. stopie zwrotu OFE zgromadzi prawie 800 tys., a kobieta o ponad 200 tys. zł mniej.
W wyliczeniach nie uwzględniliśmy inflacji, która wpływa zarówno na pensje, jak i stopę zwrotu osiąganą przez OFE. Po pierwsze dlatego, że trudno przewidzieć jej wysokość, a poza tym umożliwia to manipulację wynikami. Stąd wzrost wynagrodzenia (2 proc.) oraz wyniki inwestycyjne są założone w wartościach realnych. Uwzględniamy także już nowe, niższe opłaty, które OFE będą pobierać od przyszłego roku. Zakładamy, że osoby płacą regularnie składki do OFE, co akurat w przypadku kobiet może być mylne, bo one mają wspomniane okresy nieskładkowe. Z wyjątkiem wyliczeń dla 20-latka, wszyscy inni zgromadzili kapitał początkowy (25 tys. zł). Wyliczenia dotyczą sytuacji, gdy średnia roczna stopa zwrotu OFE będzie wynosić 2 i 5 proc.
Nie podajemy, jakiej wysokości świadczenie oznacza zgromadzony kapitał. Powód jest prosty. Nie są znane docelowy sposób i zasady wypłaty emerytur z II filaru. A to będzie miało wpływ na ich wysokość. Tak sama jak długość życia przyszłych emerytów. Obecnie według danych GUS mężczyźni żyją w Polsce przeciętnie 71 lat i 3 miesiące, natomiast kobiety średnio 80 lat.