Szeroko pojęty sektor budowlany od dawna zdecydowanie wyróżnia się na warszawskiej giełdzie. Jego cechą charakterystyczną w dobie ostatniego spowolnienia gospodarczego była (i jest nadal) stabilna kondycja finansowa (przynajmniej jeśli chodzi o branżę jako całość), będąca pokłosiem m.in. wysypu kontraktów na publiczne projekty infrastrukturalne.
„Budowlanka”, która zgodnie z książkowymi teoriami jest sektorem mocno cyklicznym (tzn. wrażliwym na zmiany koniunktury gospodarczej, a w szczególności popytu inwestycyjnego), tym razem przetrwała spowolnienie w bardzo dobrej formie (czego nie dało się powiedzieć o poprzednim okresie głębokiej dekoniunktury na początku dekady – jeszcze na początku 2003 r. wskaźnik ROE w sektorze wynosił minus 20 proc., a ze strat udało się wyjść dopiero pod koniec 2004 r.).
[srodtytul]Premia się utrzymuje[/srodtytul]
Druga cecha charakterystyczna sektora budowlanego wynika wprost z pierwszej. Za sprawą mocnych fundamentów inwestorzy od dawna wyceniają akcje firm z sektora z premią (nadwyżką) w stosunku do tzw. szerokiego rynku. Widać to było na przykład w kulminacyjnym momencie ostatniej bessy – podczas gdy w innych typowo cyklicznych sektorach (np. chemicznym, paliwowym, metalowym) bez trudu znaleźć można było spółki wyceniane na rynku grubo poniżej wartości księgowej, to budowlanka, przeciętnie rzecz biorąc, wyceniana była ok. 20 proc. powyżej wartości księgowej.
W połowie roku pisaliśmy, że faworyzowanie przez inwestorów tej branży doprowadziło do dalszych konsekwencji – akcje stały się przewartościowane względem obliczanej przez nas wartości teoretycznej (którą szacujemy na podstawie aktualnych danych o przychodach ze sprzedaży i wartości księgowej oraz historycznych median wskaźników C/S i C/WK). W szczytowym momencie trendu wzrostowego (w końcu sierpnia) wartość rynkowa naszego przykładowego portfela dziewięciu spółek budowlanych była o ponad 20 proc. wyższa od wartości teoretycznej.