Spółki poprawiają wyniki, debiuty kończą się sukcesem, giełda pnie się do góry. Czy już nie za późno, by wskakiwać do rozpędzonego pociągu?
Pociąg to rzeczywiście dobre porównanie. Hossa, z którą mamy do czynienia na krajowym rynku, to bowiem bardziej efekt napływu środ ków niż szerokiej poprawy wyników i fundamentów firm. Napływy do funduszy małych i średnich spółek były ostatnio i nadal są duże, zwłaszcza gdyby je porównać np. ze średnimi obrotami na tym rynku. A rynek mógłby być jeszcze wyżej. W tej chwili sporą część pieniędzy, które powinny być ulokowane na GPW, zebrały oferty publiczne. Jednocześnie widać chęć inwestorów instytucjonalnych do dywersyfikacji i lokowania środków na innych rynkach.
A gdyby te napływy do TFI porównać z hossą sprzed sześciu lat?
Wielu osobom wydaje się, że napływy do TFI są już ogromne, ale rzeczywiście gdyby to porównać z 2007 r., okazuje się, że wtedy były miesiące, gdy napływy były nawet kilkakrotnie większe. Jednocześnie wiele wskaźników pokazuje, że duża część inwestorów detalicznych nadal jest poza rynkiem akcji przy niskim oprocentowaniu depozytów i niewielu alternatywach na lokowanie środków. Wszyscy mamy jednak świadomość występującego ryzyka, dlatego wydaje się zrozumiałe, że część inwestorów woli poczekać, zwłaszcza po tak dobrym 2013 r.
Trudniej wybierać dziś spółki do portfela?