Makrotydzień
Raport Komisji Europejskiej przedstawiający skutki kryzysu finansowego dla krajów pretendujących do Unii stwierdza, że najlepiej radzą sobie: Estonia, Polska i Węgry. Wśród najgorzej ocenianych znalazły się: Bułgaria, Czechy i Rumunia. Według unijnych ekspertów, skutki kryzysu dla krajów kandydujących będą ograniczone, głównie z powodu ich coraz silniejszych związków z krajami "piętnastki". Kraje pretendujące 60 proc. obrotów realizują dziś z UE. Polska została pochwalona za ostatnie obniżenie stóp procentowych. Skrytykowana - za zbyt wolną prywatyzację.
Jeszcze trzy - cztery lata temu Czechy były stawiane za wzór krajom reformującym system gospodarczy. Mało kto przejmował się tym, że czeska prywatyzacja kuponowa nie prowadziła do restrukturyzacji przedsiębiorstw. Polska prywatyzacja, choć rzeczywiście zbyt powolna, od początku była nastawiona na znajdowanie przedsiębiorstwom inwestorów strategicznych, którzy podejmowali trud restrukturyzacji. Dziś mamy po prostu bardziej efektywną gospodarkę niż Czesi. Gdyby tempo prywatyzacji było u nas szybsze, polskie firmy charakteryzowałyby się wyższą konkurencyjnością i gospodarka byłaby jeszcze bardziej odporna na wahania koniunktury na świecie.
Euroland obniża stopy. Jedenaście krajów Europejskiej Unii Walutowej (EMU), wprowadzających od stycznia euro, jednocześnie obniżyło stopy procentowe. Obniżkę - mimo wcześniejszych oporów szefa Bundesbanku - przeforsowano na forum Europejskiego Banku Centralnego. Na decyzję tę optymistycznie zareagowały giełdy. Decyzja "jedenastki" ma na celu sprowokowanie ożywienia gospodarczego i złagodzenie skutków kryzysu finansowego.
Wcześniej stopy dwukrotnie obniżał centralny bank USA i banki innych krajów rozwiniętych, m.in. Wielkiej Brytanii. Mniej więcej w tym samym czasie stopy zredukowała Rada Polityki Pieniężnej, ale - zdaniem wielu ekspertów - za mało. Decyzja Eurolandu powinna być dla RPP znaczącym sygnałem. Wzrosły bowiem jeszcze różnice między stopami w Polsce i w UE. Do Polski może zacząć napływać szerszym strumieniem krótkokresowy kapitał, co wpłynie na aprecjację złotego. Z drugiej strony może dojść do większego zadłużania się polskich przedsiębiorstw za granicą. Oba zjawiska są w tej chwili dla polskiej gospodarki niekorzystne.