Analiza techniczna zagranicznych indeksów
Styczeń 1999 r. był wzrostowy na wszystkich ważniejszych parkietach Europy Zachodniej oraz w Stanach Zjednoczonych. Jedna z teorii rynku mówi, że zachowanie się cen w pierwszym miesiącu roku bardzo często determinuje to, jak będą zachowywać się one przez pozostałe 11 miesięcy. Czyżby więc czekały nas dalsze zwyżki cen i nowe rekordowe poziomy indeksów?Tydzień na rynkachJednym z liderów minionego tygodnia okazał się S&P 500, którego wartość wzrosła o 4,4%. Dzięki temu nieznacznie zostało pokonane maksimum indeksu z 8 stycznia br. Widoczny wczoraj dalszy wzrost tego indeksu sugeruje, że trend ten na szerokim rynku amerykańskim będzie się utrzymywał. Co ciekawe, zachowania tego indeksu nie potwierdza w pełni średnia Dow Jones Industrial, która do swojego maksimum ma jeszcze ok. 3%. O ile więc patrząc na wykres S&P 500 nie powinniśmy mieć obaw co do trwałości wzrostowej tendencji, o tyle w przypadku Dow Jones nie jest to już tak oczywiste, a nawet wyjątkowo realna jest możliwość zatrzymania się rynku na wysokości historycznego maksimum, czyli 9650 pkt.Podobne zróżnicowanie widoczne jest na giełdach Europy Zachodniej. Wykres bardzo zbliżony do wykresu S&P 500 ma indeks giełdy paryskiej CAC-40. W tej chwili linia średniej rynku francuskiego testuje swoje niedawne maksimum. Z kolei mierzący koniunkturę na giełdzie we Frankfurcie DAX znajduje się blisko 8% poniżej szczytu z początku roku (nie mówiąc już o tym, że od historycznego maksimum dzieli go aż 22%).Najmniej korzystnie wyglądają dwa główne rynki azjatyckie - w Hongkongu i Tokio, choć w przypadku indeksu Nikkei istnieje poważna szansa na zmianę trendu spadkowego wyższego stopnia.Sytuacja technicznaNajbardziej przejrzysta sytuacja występuje obecnie na wykresach S&P 500 oraz CAC-40. Jak zwróciliśmy uwagę wcześniej, oba te rynki testują maksima z początku stycznia. Na obu wykresach widoczne są też wyraźne formacje trójkątów (w przypadku CAC-40 - trójkąt symetryczny, w przypadku S&P 500 - trójkąt zwyżkujący).Klasycznie trójkąty klasyfikuje się jako formacje kontynuacji trendu. Oznacza to, że w styczniu mieliśmy na obu rynkach do czynienia z korektą w dotychczasowej tendencji. Oczywiście, przy wybiciu z trójkąta należy próbować oszacować dalszy zasięg zwyżki. Teoretycznie powinien on być równy wzrostowi poprzedzającemu formację. Oznaczałoby to, że CAC-40 ma przed sobą jeszcze ok. 600 pkt. wzrost (do 4800 pkt.), a S&P 500 - ok. 140 pkt. (do 1420 pkt.).W przypadku obu indeksów bardzo podobnie zachowuje się oscylator MACD. W tej chwili, po 2-tygodniowej korekcie, próbuje on ponownie wrócić ponad swoją średnią (sygnał kupna). Można więc powiedzieć, że w momencie wybicia z trójkątów w obu przypadkach sygnał ten zostanie wzmocniony (lub po-twierdzony) bardzo korzystnym zachowaniem się tego średnioterminowego wskaźnika.Spójrzmy teraz na wykres Średniej Przemysłowej Dow Jones. W odróżnieniu od omawianych wyżej dwóch indeksów trend wzrostowy trwający od października ub.r. nie jest tak dynamiczny, a korekty były znacznie bardziej dynamiczne. W styczniu indeks znajdował się również w trendzie bocznym, jednak jego przebieg sugeruje znacznie mniejszą siłę rynku (sprawę wyjaśnia zachowanie się poszczególnych spółek wchodzących w jego skład - wiele z nich po osiągnięciu szczytów jesienią ubiegłego roku znajduje się teraz znacznie niżej).Wciąż bardzo prawdopodobny jest dalszy spadek Dow Jones do poziomu ok. 9000 pkt. Tutaj zbiegają się dwie ważne linie wsparcia: 3-miesięczna linia określająca wzrostowy trend rynku oraz znacznie krótsza spadkowa linia wsparcia obecnej korekty.Wygląd fali korekcyjnej pozwala na narysowanie nie tylko linii wsparcia, ale również linii oporu rozpoczynającej się w maksimum indeksu. Dzięki temu na wykresie powstanie formacja klina zniżkującego. Jak wiemy z teorii, jest to formacja poprzedzająca wzrosty kursów. Jeśli więc w ciągu najbliższych dwóch dni nie nastąpi wybicie w górę z klina (obecnie testowana jest właśnie górna linia formacji), to prawdopodobnie poprzedzi go spadek w okolice wspomnianego już poziomu 9000 pkt.Najmniej korzystnie prezentują się dwa główne indeksy azjatyckie, choć bardzo różnią się od siebie. Nikkei pozostaje w długoterminowym trendzie spadkowym (z szansą na jego zakończenie), Hang Seng zaś silny wzrost pod koniec ubiegłego roku zakończył typową formacją dystrybucji, z której wybicie nastąpiło w połowie stycznia.Zajmijmy się najpierw sytuacją rynku japońskiego. Od początku stycznia, zgodnie z globalną tendencją, systematycznie zwyżkuje indeks Nikkei. W trakcie trwania tego wzrostu praktycznie nie wystąpiła żadna znacząca korekta. Dzięki temu na wykresie zaczyna powstawać dość rozległa formacja podwójnego dna. Jej długość (ok. 5 miesięcy) oraz jej rozpiętość (2500 pkt.) zapowiada możliwość trwalszej zmiany dotychczasowego spadkowego trendu.Niestety, to, czy formacja ta sprawdzi się, zależy przede wszystkim od zachowania się indeksu w okolicach 15 300 pkt. Na tej wysokości znajduje się najważniejszy w tej chwili średnioterminowy opór (będący częścią podwójnego dna). Wybicie z tej formacji jest ważne o tyle, że niedługo potem powinno nastąpić pokonanie długoterminowej linii trendu spadkowego. Zanim jednak do tego dojdzie, należy oczekiwać systematycznej zwyżki do 15 300 pkt.Niemal skrajnym przeciwieństwem indeksu tokijskiego jest Hang Seng. Po ubiegłotygodniowym wybiciu z konsolidacji utrzymuje się on tuż poniżej niedawnej linii wsparcia (teraz bardzo silny opór). Taka obrona sugeruje pewną siłę rynku, która być może jest wynikiem trendu globalnego. Jednak najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada dalszy spadek indeksu i to raczej wyjątkowo dynamiczny. Najbliższy poziom wsparcia dla tego indeksu to obszar 8500-9000 pkt.PodsumowanieNajbliższy tydzień powinien przynieść kontynuację trendu wzrostowego. W przypadku S&P 500 oraz CAC-40 powinny pojawić się nowe historyczne rekordy. Niewykluczone, że w dość krótkim okresie swoje maksimum będzie testowała Średnia Przemysłowa Dow Jones (pod warunkiem wybicia z formacji klina).Czy wzrosty te przełożą się na rynek akcji w Polsce? Na to pytanie wyjątkowo trudno odpowiedzieć, ze względu na sytuację naszej waluty. Generalnie WIG prezentuje się dość korzystnie - w styczniu dominował na rynku boczny trend, który daje sporą szansę na wybicie w górę. Tymczasem ostatnie dni stycznia przyniosły gwałtowne osłabienie złotego. Jak wiemy z przeszłości, taka sytuacja nie była zbyt korzystna dla rynku akcji. Być może pierwszym tego symptomem jest wyraźnie słabsze zachowane się polskiego rynku akcji już na sesji wczorajszej.
GRZEGORZ ZALEWSKI